Piętnastka przy stole

Jamie Oliver daje szansę bezrobotnym, bezdomnym, uzależnionym. Otwiera sieć restauracji, w których mogą zdobyć zawód, zostać kucharzami. I okazuje się, że to nie żaden chwyt reklamowy

Tak naprawdę nie wiadomo, co jest ważne. Tate Modern i słynna szpara w podłodze Doris Salcedo, wystawa fotografii Lee Miller w Victoria & Albert Museum, a może 'Makbet' z Patrickiem Stewartem w Gielgud Theatre.Postawiłam na FIFTEEN. Jamiego nie było. Trudno też było zrobić rezerwację, zwłaszcza kiedy wpada się do Londynu na dwa dni. Udało się. Wybrałam się na lunch. Miło. Od drzwi, a właściwie od momentu zrobienia rezerwacji, miałam uczucie, że wszyscy na mnie czekali. Uśmiech. Profesjonalna obsługa bez zadęcia. Restauracja Jamiego jest prawdziwa. W menu FIFTEEN Jamie pisze: '...chciałem mieć możliwość dawania bezrobotnym młodym ludziom szansy i pomóc im zmienić życie...'. Do idei FIFTEEN podchodziłam z rezerwą. Myślałam, że to przede wszystkim chwyt reklamowy. Na miejscu okazało się inaczej.

Restauracja podzielona jest na dwie przestrzenie. Pierwsza, w której udało mi się zjeść lunch, nazywa się Trattoria. Widać kuchnię i pracującą młodzież. Karta menu jest zmieniana codziennie. Siedziałam przy drewnianym stole, blisko baru. Pachniało znakomicie. Oliwa z oliwek mieszała się z zapachem octu balsamico, chili i świeżego chleba.

Piętro niżej w FIFTEEN jest dining room z otwartą kuchnią. Wystrój oszczędny. Minimalny. Stoły, krzesła i już. Najważniejsi są Oni - Młodzi Kucharze. Karta menu też jest zupełnie inna niż na górze. We wstępie do menu znalazłam jeszcze jedną informację - że całkowity zysk z restauracji przeznaczony jest na fundację FIFTEEN, która pomaga bezdomnym, bezrobotnym, mającym problem z alkoholem, narkotykami. Marka, która ma inspirować młodzież na całym świecie. Więcej możecie przeczytać na stronie www.fifteen.net. Byłam pod wrażeniem. Zatkało mnie. Tak można. Gotowanie, pasja, człowiek. Kiedy w 2001 roku po raz pierwszy pisałam w "Wysokich Obcasach" o Jamiem Oliverze ("WO" nr 10, "Nagi szef"), czułam, że ten zabawny chłopak zrobi karierę. Zrobił coś więcej. Jedzenie jest potrzebne każdemu z nas. Chleb ma wiele kromek. On potrafił się podzielić. Zjadłam pieczoną wieprzowinę z drobną fasolą gotowaną z pancettą, pieczonymi ziemniakami i pesto z rukoli i bazylii. Dobre, proste jedzenie. Tego mi było trzeba. Wiary w ludzi.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.