Po lekcjach

To tak jak z seksem. Bez względu na to, czy zadbaliście o stosowną edukację, czy tego chcecie, czy nie, wcześniej lub później młodzi wejdą w świat gotowania

Wiem, że poczucie obciachu mnie nie opuści. Ale wyznaję to publicznie, by zwrócić uwagę na ważkość tematu. Pierwszym daniem, które sobie samodzielnie szykowałam, wracając po lekcjach do domu, był kisiel z torebki. Słodki i glutowaty, o aromacie niewystępującym w naturze i w równie chemicznym, fluorescencyjnym kolorze. Jednorazową dawkę pół litra zjadałam w całości, codziennie po szkole, na ciepło, prosto z garnka. W pewnym momencie pieczenie ciasteczek z mamą i pomaganie przy gotowaniu przestało być tak ekscytujące jak samodzielne eksplorowanie kuchni. Przyszedł czas poszukiwania granic kulinarnej wyobraźni i kucharskich umiejętności. Czas eksperymentów i sprawiania sobie przyjemności jedzeniem.

Mój starszy brat Marcin zawsze mi imponował. Zazdrościłam mu cyrkowego podrzucania naleśników na patelni, podziw budziła kiełbasa nadziana na widelec i opieczona nad palnikiem gazowym niczym nad ogniskiem. Ale już połączenie krakersów, śledzi i dżemu uważałam za niezbyt udane. A kiedy zapalił mu się olej w czasie smażenia frytek, niszcząc obudowę wyciągu i osmalając sufit, szczerze mu współczułam konfrontacji z rodzicami. Ewa B., obecnie PR & marketing manager, z tęsknoty za krówkami mieszała dużą ilość cukru ze śmietaną i tak przygotowaną gęstą masę wrzucała łyżką na gorącą patelnię, doprowadzając do skarmelizowania. Niestety, gdy nie udało się zatrzymać procesu na czas, patelnia ulegała zniszczeniu. Ale inwencja Ewy wybiegała poza nowatorski przepis. By zatrzeć ślady, patelnie zakopywała w ogródku.

Większość moich rówieśników ma na swoim koncie wymyślne kanapki, naleśniki, wariacje na temat jajecznicy i omletów. Mój mąż specjalizował się w omlecie grzybku, grubym od ubitej piany, związanym odrobiną mąki, w wersji kakaowej lub naturalnej, bardzo trudnym do obrócenia w całości.

Innym samodzielnie odkrytym światem były kluski. Lekkie i białe jak chmurki, kładzione łyżką na wrzątek, tworzone szybko z wymieszanego z jajkami i mąką serka homogenizowanego. Można jeść je na słodko z cukrem, powidłami lub dżemem albo na słono ze smażonym boczkiem. Bracia Grynbergowie (dziś fotograf i biolog) do dogadzania sobie po szkole wykorzystywali babciny przepis na ekspresowy biszkopt (na zdjęciu). Ponieważ po naciśnięciu bez trudu wracał do poprzedniego kształtu, nazywali go czule gumowczykiem. Był puszysty i złoty, można było go upiec i zjeść w całości, nim rodzice wrócili z pracy. Chociaż po gorącym trochę bolał brzuch.

Hitem w podstawówce były grzanki, nawet niezbyt wyszukane, z bułki i plastrów żółtego sera, a wyżyny haute cuisine osiągali ci, którzy umieli samodzielnie zrobić gofry albo pizzę. W dawnych czasach dostępność śmieciowych przysmaków w naszym kraju ograniczała się do kisielu z torebki i oranżadki w proszku, więc moja fascynacja tym tematem nie znalazła pola do rozwoju. Teraz pokus jest więcej i łatwiej apetyt na coś ekstra zaspokoić przemysłowym gotowcem, zgodnie z reklamą stać się cool, sięgając po extra opakowanie. Elementem wspólnym wspomnień o pierwszych samodzielnych krokach w kuchni było wykorzystywanie przez ich autorów produktów obecnych w domu (darmowych), a nie kupowanych za kieszonkowe. Zatem by choć trochę wpływać na to, co dzieci ugotują, kiedy nie ma was w domu, róbcie sensowne zaopatrzenie lodówki.

Kładzione kluski z serka homogenizowanego

1 opakowanie serka homogenizowanego

1 jajko

ok. 3 łyżek mąki

sól

Wymieszaj żółtko z serkiem i mąką. Ubij lekką pianę z białka i dodaj do masy serowej. W garnku zagotuj osoloną wodę. Na wrzątek nakładaj łyżką nieduże kluski. Dodaj więcej mąki, jeśli po włożeniu do wody się rozpadają. Gdy woda wróci do wrzenia, zmniejsz gaz, gotuj kilka minut, aż wszystkie kluski wypłyną na powierzchnię. Odcedź, podawaj na słodko lub słono.

Leikeh, czyli gumowczyk

6 jajek

1 szklanka cukru

1/2 szklanki mąki pszennej

1/2 szklanki mąki macowej (można zrobić miksując macę)

sok z połowy cytryny

1 łyżeczka proszku do pieczenia

Piekarnik rozgrzej do 180 st. Oddziel żółtka od białek. Mikserem ubij białka na pianę. Żółtka ukręć z cukrem i sokiem z cytryny. Dodaj obie mąki wymieszane z proszkiem do pieczenia. Połącz delikatnie z pianą z białek i wlej ciasto do formy wysmarowanej masłem. Wstaw do rozgrzanego piekarnika i piecz ok. 1 godz. Sprawdź patyczkiem, czy jest suche w środku. Pyszne na ciepło, z masłem i miodem.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.