Działo się to dwa tysiące siedem lat temu, albo coś koło tego, dziś już nikt nie potrafi podać precyzyjnej daty. Znane jest miejsce i niektóre okoliczności, ale nie wiemy, jak wyglądali bohaterowie, o czym rozmawiali, co jedli. Kontekst kulinarny możemy sobie wyobrazić na podstawie dzisiejszej kuchni Bliskiego Wschodu i archeologicznych danych o dostępnych produktach. Decyzja o wspólnej podróży z Nazaretu do Betlejem była zapewne trudna dla Josefa ben Jaakowa, gdyż jego młoda żona Miriam była w zaawansowanej ciąży, a przed nimi - około stu pięćdziesięciu kilometrów drogi.
Nawet jeżeli mieli jucznego osła, to mogli zabrać jedynie najpotrzebniejsze rzeczy, trochę jedzenia i zapas wody. Owoce suszone, migdały, orzechy zajmują mało miejsca, dobrze się przechowują i są bombą energetyczną. Zmielone suszone figi gotowane w miodzie ze zmielonymi migdałami po ostudzeniu dają się dobrze ugnieść i w formie placka wygodnie spakować. Batony z suszonych moreli namoczone w wodzie karmią i gaszą pragnienie. Jeżeli Miriam wzięła soczewicę, oliwę, cebulę i czosnek, to dziki tymianek mogła znaleźć po drodze i mieli na kolację gorącą, esencjonalną zupę. Może taką, za jaką Ezaw oddał Jakubowi przywileje pierworództwa w biblijnej przypowieści. Dostępne dla niezamożnych podróżnych było również ziarno jęczmienia i orkiszu. Zagęszczano nim zupy, przerabiano na placki, rozgotowywano na kleik. Gorąca kasza z bakaliami zjedzona na śniadanie dawała siłę na cały dzień. Nie jadano wtedy częściej niż dwa razy dziennie. Znalezienie noclegu w zatłoczonym Betlejem okazało się niemożliwe. Ponadto ówczesne gospody oferowały podróżnym jedynie miejsce na podłodze we wspólnym pomieszczeniu lub na otoczonym murem podwórzu, koło zwierząt. Dla ciężarnej byłoby to bardzo krępujące. Chyba czuła, że poród się zbliża, bo kiedy znaleźli odosobnioną, pustą grotę na skraju wioski, tam się schronili. Miriam przeszła szkołę rodzenia kilka miesięcy wcześniej, towarzysząc przy narodzinach swego kuzyna Johanana, syna Eliszeby.
W nocy dzielna młodziutka Miriam urodziła syna. Spodziewam się, że Josef był z nią, pomocny i opiekuńczy. Prócz wzniosłych przeżyć poród to wielki wysiłek fizyczny. Kiedy jest po wszystkim, kiedy opadają emocje, a dziecko śpi cichutko i bezpiecznie, wtedy do szczęśliwej mamy dociera zmęczenie i głód.
Pasterze, którzy przybyli zobaczyć nowo narodzone dziecko, paśli na pobliskich stepach stada bydła i owiec. Może przynieśli w darze mleko i świeży ser. Znano ser podpuszczkowy, warzony z enzymami z cielęcych żołądków, i ser z odsączonego jogurtu. Pasujące do sera zioła - miętę, mniszek, lubczyk - można było zbierać dziko rosnące. Sól była powszechnie używana, prócz niej - kmin i czarnuszka. Pachnącymi ziarnami doprawiano chleb. Nieduże placki wypiekano nie tylko w piecach, ale również na kamieniach rozgrzanych w ognisku. Chociaż było to zajęcie kobiet, może tym razem piekł go Josef, bo przecież nie zostawił żony i nie pobiegł po bułki do sklepu.
Kawałki chleba były wygodnym narzędziem do nabierania gęstych sosów i kremów. Znano składniki popularnego dziś hummusu, kremu z roztartych ziaren ugotowanej ciecierzycy doprawionego sezamową pastą tahini, i kremu z oliwek - tapenady. W trzeciej dobie po porodzie Miriam mogła mieć nagłe spadki nastroju przeplatane euforią,co jest naturalnym stanem przy tak silnych i nagłych zmianach hormonalnych. By tonizować nerwy, najlepsze są pokarmy z wysoką zawartością witamin z grupy B. Ówczesna dieta na nich się opierała. Josef prawdopodobnie poprawiał żonie nastrój daniami z pełnego ziarna, nasion sezamu i roślin strączkowych. Rodzina po kilku dniach wróciła do Betlejem i zamieszkała w wynajętym domu. Tam świętowano uroczystości, którym zazwyczaj towarzyszyły dania mięsne i wino. Dziecko obrzezano i nadano mu imię Jeszua, czyli Jezus.