W przeciągu ostatnich dwóch miesięcy zauważyłam znacznie większy ruch na blogu. Z początku istnienia Cioccolato Gatto tygodniowo odwiedzało mnie około 1000 osób, teraz jest to ponad 11 tysięcy. Na pewno jest to związane z częstszym dodawaniem notek - w ciągu roku studenckiego mam bardzo mało czasu na przesiadywanie w kuchni, dlatego na wakacjach staram się nadrabiać tak, by Czekoladowy Kot nie zakurzył się za bardzo. W październiku, gdy zacznę drugi rok studiów, statystki z pewnością spadną.
Na początku był to stary zielony zeszyt Mamy. Razem piekłyśmy pączki i babki, gotowałyśmy leczo czy zupę cebulową - wszystko ze sprawdzonych przepisów. Z czasem pojawił się Internet. Moja Siostra pokazała mi kilka blogów kulinarnych, zapragnęłam mieć własny i wtedy tak właściwie wszystko się zaczęło. Na początku nieśmiało próbowałam piec pierwsze bułki, były płaskie, ale pyszne - wiedziałam, że muszę próbować dalej, by dojść do doskonałości. Obecnie moje pieczywo zmieniło się o 180 stopni. Przez rok zgromadziłam również spory stosik książek kucharskich. Moje ulubione słodkie pozycje to 'Chocolate' i 'Desery' francuskiego cukiernika Pierra Herme, o pieczywie 'Bread' Jeffreya Hamelmana, a o gotowaniu Jamiego Olivera. W gotowaniu lubię szybkie i proste potrawy (szczególnie uwielbiam włoską kuchnię, natomiast hiszpańską i szwedzką cały czas poznaję dzięki Siostrze, która przywiozła mi regionalne książki). Natomiast pieczenie to zupełnie inna bajka - kocham długie i pracochłonne receptury.
Tak, myślę że tak. Zdecydowanie wybrałabym pieczenie. Czerpię niesamowitą radość z każdego udanego bochenka chleba, owocowego ciasta, pulchnej drożdżówki, kruchego ciasteczka czy czekoladowego tortu to moja pasja i hobby. Cieszę się, że odnalazłam coś, co mnie relaksuje niezależnie od stanu ducha. Gotowanie lubię, ale to nie to samo.
Może to geny? Moja Babcia gotuje i piecze odkąd pamiętam. A podobno wiele dziedziczy się po dziadkach. Codziennie spotykamy się na wspólnych obiadkach, zawsze o godzinie 15. To jest super sprawa, bo wspólne posiłki wzmacniają i polepszają kontakty w rodzinie. Chciałabym w przyszłości kontynuować tą tradycję. Stąd zapewne moje umiłowanie to spędzania czasu w kuchni.
Jak już wyżej wspomniałam moim ulubionym cukiernikiem jest Pierre Herme. Wymyśla jedne z najbardziej pracochłonnych, najsmakowitszych i najefektowniejszych deserów. Każdy jest dla mnie wyzwaniem, bo nie wystarczy jedynie zmieszać kilka składników - to naprawdę skomplikowane przepisy. Jednak waniliowe tartaletki zajęły mi najwięcej czasu. Składały się z pięciu warstw, robiłam je aż dwa dni. Przepis zajął trzy strony, a przy przygotowywaniu kolejnych części składowych każdą podpisywałam, by potem się nie pomylić. Zawsze uważam, że takie desery są warte włożonego w nie wysiłku, bo zachwyt na twarzach bliskich jest bezcenny. Dodatkowo pieczenie z tzw. wyższej półki uczy precyzji i cierpliwości - łączymy przyjemne z pożytecznym.
Dwa miesiące temu wiedziałabym co odpowiedzieć: desery Pierra Herme. Teraz wiem, że są praco- i czasochłonne, lecz nie trudne. Najlepiej więc jeśli powiem: wciąż szukam i czekam na propozycje. Z chęcią każdą rozpatrzę .
Najodpowiedniejsze są muffinki. To takie ekspresowe babeczki do których wykonania potrzebujemy jedynie kilku składników, dwie miski i widelec. Łączymy, szybko mieszamy, pieczemy. W niecałą godzinę mamy coś słodkiego do popołudniowej herbaty, czy deser po obiedzie. A pieczenie muffinów wciąga, bo przepisów na nie jest tysiące.
Mam dużo niezawodnych i pysznych połączeń smakowych. Jedne z popularniejszych to jabłka z cynamonem, gruszki z imbirem, biała czekolada i owoce jagodowe Wychodzę jednak z założenia, że w kuchni warto się bawić, próbować nowości, nie bać się wyzwań np. egzotyczny kardamon podkreśli smak śliwek węgierek, a chili świetnie współgra z gorzką czekoladą.
Składniki na 8 bułeczek
składniki na zaczyn:
15g drożdży świeżych
40ml mleka, ciepłego
1 łyżeczka cukru
1 łyżeczek mąki
Drożdże pokruszyć, połączyć z mąką, cukrem. Rozpuścić w mleku. Odstawić do napuszenia w ciepłe miejsce na ok. 20-30 minut.
składniki na ciasto:
300g mąki
60g cukru pudru
1 łyżka cukru z prawdziwą wanilią
szczypta soli
50g miękkiego masła
100g jogurtu naturalnego, np. greckiego
1 łyżka Amaretto
1 jajko
zaczyn
Mąkę, cukry i sól przesiać. Dodać jogurt, masło i Amaretto. Rozetrzeć całość w palcach jak na kruszonkę. Dodać zaczyn i jajko, zagnieść aż będzie gładkie (może być ciut lepiące, ale tylko odrobinę, można dodac trochę mąki). Odstawić na 1-1,5 godziny do podwojenia objetości w misce posmarowanej oliwą.
składniki na kruszonkę:
25g masła
50g mąki
25g migdałów, zmielonych
2 łyżki cukru
1 łyżka Amaretto
Mąkę rozetrzeć w palcach z masłem. Dodać orzechy i Amaretto. Nastepnie cukier i jeszcze chwilę rozcierać aż powstaną średnio-grube okruchy. Schłodzić. Ciasto podzielić na 8 części, uformować bułeczki (pomagałam sobie maczając dłonie w oliwie). Odstawić na ok. 30-45 minut do napuszenia. Posmarować mlekiem, posypać kruszonką i piec ok. 10-15 minut w 190st.C. Ostudzić na kratce kuchennej. Buon Appetito! :)
Zajrzyj tu: cioccolatogatto.blox.pl
Znasz ciekawy blog kulinarny lub sam(a) taki prowadzisz? Pisz na adres ugotuj.to@gazeta.pl