Faktycznie na blogu są prawie same wypieki, chociaż równie bardzo lubię gotować. Jednak moja rodzina stawia w gotowaniu na tradycję i powtarzalność smaku. Ile razy mogłabym zrobić wpis o zalewajce, ogórkowej i ruskich pierogach? Z ciastami i ciasteczkami zarówno na słono i na słodko mogę zaszaleć.
Zmagania kulinarne zawsze przynosiły, i do tej pory przynoszą, mi wiele radości. Lepiąc pierogi lub wycinając i lukrując pierniczki potrafię się zrelaksować i oderwać od codzienności. Kuchnię zawsze uważałam za miejsce niesamowite, serce domu, w którym zawsze, dla każdego, znalazło się coś smacznego na radości i na smutki. U mnie w rodzinie takie podejście do gotowania jest rzeczą jak najbardziej normalną. Świadomość o moim kulinarnym "zakręceniu" dotarła do mnie chyba w chwili, gdy po przeliczeniu książek kucharskich okazało się, że ich ilość zbliża się do setki, a ilość foremek piernikowych przekroczyła liczbę 250. Natomiast fakt, że ciągle kupuję i książki i foremki może być dowodem na to, że moje działania w kuchni przestały być zwykłym i mechanicznym kręceniem łyżką w garnku, a zaczęły być pasją.
Tak naprawdę to nikt nigdy nie mówił mi: to ciasto pieczemy tak i tak, tę zupę gotujemy w taki sposób... Mama i Babcie pozwalały mi podglądać, co i jak gotują i pieką, z czasem zaprosiły mnie do pomocy i to było dla mnie fantastyczną zabawą. Ta nauka przez zabawę sprawiła, że wiedzę kulinarną jakoś tak "automatycznie" nabyłam. Teraz doskonalę tę wiedzę przeglądając blogi kulinarne, czytając książki z przepisami i eksperymentując w kuchni.
Tu akurat nie mogę się całkiem zgodzić z tym, że blogi zastępują zeszyty z przepisami. Ja zdecydowanie wolę zeszyty. One mają klimat, urok, są takie swojskie, "namacalne", no i nie grozi im utrata danych i awaria komputera. Można je przekazywać z pokolenia na pokolenie. Mam zeszyt z przepisami, który był własnością mojej Babci. Zeszyt jest pożółkły, kartki ledwo się trzymają, ale bije na głowę wszystkie blogi kulinarne (mój także). Mam też swój zeszyt z przepisami, który założyłam będąc w ósmej klasie szkoły podstawowej. Jest już nieco sfatygowany, ilustrowany wycinkami z gazet, ale zawiera wypróbowane rodzinne przepisy od Mamy, Babci, Cioci, znajomych... Korzystam z niego nieustannie, wygodniej mi otworzyć zeszyt, niż zerkać na ekran monitora albo szukać wydrukowanych kartek z przepisami. Zamiłowanie do zeszytów z przepisami nie przeszkodziło mi jednak w założeniu bloga. Decyzja o powstaniu strony Na Miotle zapadła, gdy postanowiłam zebrać swoje ulubione przepisy i zdjęcia kulinarne w jednym miejscu. Bloga prowadzę od 2006 roku. Teraz jak przeglądam pierwsze wpisy, to wydają mi się śmieszne i mało "profesjonalne", w zasadzie najchętniej bym je zmieniła, ale to, że ciągle są w takiej formie w jakiej powstały, pozwala mi dostrzec postęp w moich blogowych zmaganiach.
W gotowaniu łączę jedno i drugie. Intuicja mi podpowiada, czy nie przesadzam w eksperymentowaniu. Jednak czasem przypadek potrafi sprawić, że potrawa staje się "eksperymentalna". Pewnej Wielkanocy przez pomyłkę i roztargnienie zamiast pieprzu wsypałam do pasztetu cynamon. Cynamonu było niewiele, bo w porę dostrzegłam pomyłkę, jednak potrawa tak zyskała na smaku, że do dzisiaj dodaję szczyptę cynamonu do świątecznego pasztetu.
Kulinarne inspiracje czerpię z różnych źródeł. Z programów telewizyjnych, z blogów kulinarnych, z książek. Bardzo lubię przeglądać książki bogato ilustrowane ładnymi fotografiami. To właśnie najczęściej zdjęcie potrawy lub ciasta sprawia, że zaczynam interesować się przepisem. Inspiracją są dla mnie także stare książki kucharskie i stary podręcznik dla cukierników. Bez zdjęć, za to z dobrymi, tradycyjnymi przepisami.
...opracowanie przepisów kulinarnych zgodnych z zasadami odżywiania według Michela Montignac. Wyzwaniem było nie tyle samo wymyślenie i stworzenie przepisów, ale to żeby potrawy były smaczne, proste w przygotowaniu, wykonane z dostępnych na naszym polskim rynku produktów i co najważniejsze zgodne z zasadami odżywiania według Michela Montignac. Przepisy i fotografie potraw zostały zebrane w całość i powstała książka "Karuzela Smaków", a cały dochód z jej sprzedaży jest przekazywany Stowarzyszeniu Aktywne Życie działającego na rzecz osób niepełnosprawnych.
Jakość wypieków może być zależna od wielu czynników: od rodzaju mąki, jakości użytych produktów. Jednak moim zdaniem o udanym wypieku decydują dwie rzeczy: korzystanie z dobrej i sprawdzonej receptury oraz wkładanie serca w to co się robi.
W swojej kuchni chętnie ugościłabym dwie osoby. Niestety zaproszenie jednej z nich jest już niemożliwe. Ale gdyby jednak zdarzył się jakiś cud to do wspólnego gotowania w mojej kuchni zaprosiłabym Marię Disslową i Hestona Blumenthala
To by było cudowne zderzenie dwóch światów: tradycji, prostoty i dobrego smaku z kuchenną alchemią, eksperymentem i naukowym podejściem do gotowania.
Wszystkim, którzy zaczynają dopiero swoja przygodę kulinarną radzę, aby nie przejmowali się nieudaną potrawą lub pierwszym zakalcem. We wszystkim trzeba nabrać doświadczenia i wprawy, bo przecież "wprawa czyni mistrza". Dlatego życzę wszystkim wiele przyjemności i wytrwałości w kuchennych zmaganiach oraz smacznych potraw i udanych wypieków.
70 dag mąki
3 jajka
1/2 kostki masła
1/2 kostki margaryny
2 opakowania cukru waniliowego
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 szklanka cukru
kilka łyżek powideł śliwkowych
Ze wszystkich składników zarabiamy ciasto (można użyć robota kuchennego). Zawijamy w folię i wkładamy na godzinę do lodówki. Zimne ciasto wałkujemy na grubość około 3-4 mm (można ciasto podsypać mąką przy wałkowaniu) i wykrawamy ciasteczka. W połowie ilości ciastek wykrawamy dziurkę. Pieczemy około 10 minut w temperaturze 190 stopni. Pilnujemy pod koniec pieczenia żeby ciastka nie były zbyt ciemne. Po ostygnięciu ciastka bez dziurki smarujemy powidłami i przykrywamy ciastkami z dziurką. Posypujemy cukrem pudrem. Ciasteczka można zrobić w dowolnym kształcie, a do przekładania ciastek można użyć dowolnego dżemu.
Chcesz wiedzieć więcej, zajrzyj na namiotle.widmo.biz
Cykl "Blog Tygodnia" ma prezentować niezależną kuchnię polską - blogerów i ich pomysły na gotowanie. Jeśli znasz ciekawy blog lub sam/a taki prowadzisz i chcesz zaprezentować się czytelnikom ugotuj.to pisz na adres: ugotuj.to@gazeta.pl