Anthony Bourdain popełnił samobójstwo. "Dobre jedzenie to krew i organy" - pisał w tekście, który rozpoczął jego legendę

Trudno o smutniejszą wiadomość: odszedł Anthony Bourdain. Był legendą, ale sławny stał się dopiero po 40-tce. A wszystko zaczęło się od niedużego tekstu w New Yorkerze. Po blisko 20 latach to wciąż porywająca lektura!

Choć Anthony Bourdain zakochał się w jedzeniu mając 10 lat, gdy pierwszy raz spróbował świeżej ostrygi na rybackim kutrze, jego spektakularna kariera wybuchła dopiero, gdy skończył lat 40. Zresztą, jako chłopiec wcale nie marzył o gotowaniu, pisaniu czy występowaniu przed kamerą, tylko o rysowaniu komiksów - stworzył nawet dwie powieści graficzne, ale ostatecznie ich nie zilustrował.

Był kucharzem. Pisał i wydawał książki. Jego programy telewizyjne śledziła milionowa widownia, czekająca na to, z czym Anthony znów wyskoczy. Bo swoje zdanie - zwykle kontrowersyjne - miał na każdy temat. Np. wegetariański styl życia nazwał „luksusem Pierwszego Świata” i niegrzecznością wobec tych, którzy żyją w krajach rozwijających się i często mają niewielki wybór, co zjedzą. Sam kochał KFC, makaron z serem i jedzenie przed telewizorem, ale przyznawał też, że Amerykanie jedzą za dużo mięsa. I nigdy nie ukrywał, że woli koty od psów.

"Nie jedz, dopóki tego nie przeczytasz"

Jest autorem powieści, komiksów, książek kucharskich i tych ukazujących pracę w kuchni. Jest autorem powieści, komiksów, książek kucharskich i tych ukazujących pracę w kuchni.   (Fot. Materiały prasowe KUCHNI I CNN INTERNATIONAL)

Zanim napisał swoją debiutancką, bestsellerową książkę "Kitchen Confidential: Adventures in the Culinary Underbelly", po której jego kariera ruszyła z kopyta, 20 lat przepracował w restauracjach - z czego dziesięć na stanowiskach nie-szefa kuchni. Na bazie tych doświadczeń 19 lipca 1999 roku opublikował w New Yorkerze niewielki artykuł, zatytułowany: "Nie jedz, dopóki tego nie przeczytasz". Choć okazja jest smutna, z przyjemnością przypominamy fragmenty tego rewelacyjnego tekstu:

Dobre jedzenie to krew i organy, okrucieństwo i rozkład. (...) Gastronomia jest nauką o bólu. (...) Profesjonalni kucharze należą do tajnego stowarzyszenia, którego pradawne rytuały wywodzą się z zasad stoicyzmu w obliczu upokorzenia, urazu, zmęczenia i groźby choroby.

Anthony Bourdain pisał o tym, że wcale się nie zdziwił, słysząc, że większość więźniów przed wsadzeniem za kratki pracowała w gastronomii, bo to branża z "potężną skłonnością do przestępczości". I że jego samego do prestiżowej Culinary Institute of America (dla której w latach 70-tych porzucił college) przyciągnęło właśnie pragnienie "cięć i oparzeń, upiornego kuchennego humoru, darmowego jedzenia i alkoholu, koleżeństwa rozkwitającego w sztywnym porządku i niszczącego nerwy chaosu".

Czytelnikom zdradzał, żeby do restauracji (zwłaszcza serwującej owoce morza) chodzić nie w niedziele, a we wtorki: "bo we wtorki są dobre rzeczy, dostawa świeża, a szef kuchni najpewniej zrelaksowany po wolnym dniu". Z typową dla siebie rozbrajającą szczerością przyznał, że kucharze nie lubią gotować dla "weekendowców". Weekendy to amatorka dla turystów, a dobra wola obsługi i naprawdę kreatywne dania pojawiają się na początku tygodnia.

Czytaj również: "Jedzenie jest równie ważne jak przyjaźń, seks czy muzyka. I ważniejsze niż futbol". Wywiad z Anthonym Bourdain

Zobacz wideo

"Rękawiczki? Tak, pudełko jest gdzieś w kuchni"

O ludziach zamawiających mięso "well done" (czyli dobrze wysmażone), Anthony Bourdain napisał: "płacicie za nasze (kucharzy - przyp. red.) śmieci". Bo to zwykle najgorsze kawałki mięsa, które w kuchni i tak muszą „zarobić trzy razy więcej, niż kosztowały, nic nie może się zmarnować". Gdyby ktoś ("kto i tak nie poczuje różnicy"), ich nie zamówił, wylądowałyby w koszu.

Choć jego kariera wybuchła dopiero gdy skończył 40 lat, od najmłodszych lat żywo interesował się jedzeniem i bez oporów próbował wszystkiegoChoć jego kariera wybuchła dopiero gdy skończył 40 lat, od najmłodszych lat żywo interesował się jedzeniem i bez oporów próbował wszystkiego Fot. Shutterstock

Śmiał się też z modnych "brunchy", słowa, "które budzi przerażenie wszystkich oddanych kucharzy" i powstało tylko po to, żeby nakłonić ludzi "do zapłacenia 12,95 dolara za dwa jajka". Bo nawet, gdyby ubrać brunch we wszystkie wymyślne dodatki, to nadal będzie to zwykłe śniadanie.

Dostało się wegetarianom i weganom, a także ludziom uznającym mięso świń za nieczyste ("chyba nigdy nie odwiedziliście farmy drobiu"). Złudzeń pozbawieni zostali też ci, którzy nie mogą jeść masła ("to jest podstawa na każdym etapie. Każde danie zawiera spory kawałek masła").

A jeśli boicie się, że zbyt wiele osób dotykało waszego jedzenia, zanim wbiliście w nie widelec, to... Anthony Bourdain przyznał, że słusznie się boicie: "Im lepsza restauracja, tym bardziej żywność była popychana, szturchana (...) i dotknęły jej dziesiątki spoconych palców. Rękawiczki? Tak, pudełko jest gdzieś w kuchni".

Więcej o:
Copyright © Agora SA