Japonia
Dla Japończyków alkohol jest ważnym aspektem kultury narodowej i życia codziennego. Mieszkańcy dużych miast, którzy późno kończą pracę, chętnie przed pójściem do domu odwiedzają okoliczne bary. A mają w czym wybierać, bo w samym Tokio znajduje się ich około 15 tysięcy. Japończycy są zachęcani do integracji z kolegami z pracy, co nawet doczekało się specjalnego określenia „nomunication”. Słowo to jest zbitką dwóch wyrazów: japońskiego nomu, czyli pić i angielskiego communiaction, czyli komunikacja.
Choć z perspektywy Polaka może się to wydawać dziwne, w Japonii alkohol towarzyszy nie tylko spotkaniom ze znajomymi, ale także tym służbowym. W złym tonie jest odmówić swojemu przełożonemu napicia się z nim. Ponadto, wiele kontraktów biznesowych podpisywanych jest podczas zakrapianych kolacji.
Jest kilka alkoholi, które są typowe dla tego kraju. Jednym z nich jest shochu. To rodzaj wysokoprocentowego trunku, który chętnie pijany jest w barach. W zależności od tego, z czego został wyprodukowany (np. ryżu, ziemniaków, jęczmienia), zawiera od 25 do 45 proc. alkoholu. Jak napisała Iwona Kordzińska-Nawrocka w „Japońskiej sztuce kulinarnej”, pewien Japończyk, który żył 131 lat, podkreślał, że to właśnie shochu zapewniła mu długowieczność.
Najbardziej rozpoznawalnym japońskim alkoholem jest natomiast sake. Ten trunek sytuuje się pomiędzy piwem i winem - ze względu na to, że wytwarza się go z ziaren i jest fermentowany. Doprowadzenie do procesu fermentacji pierwowzoru sake wymagało pracy wielu ludzi. Żuli oni ryż i wypluwali go do specjalnego pojemnika. Dzięki substancjom znajdującym się w ślinie zachodził proces fermentacji. Dzisiaj ziarna są po prostu mielone i dodaje się do nich specjalnego szczepu pleśni. W zależności od ilości i odmiany ryżu, a także dodatku alkoholu (bo są również sake wzmacniane), powstają różne jakościowo typy tego trunku. Te lepsze gatunki podaje się na zimno, zaś gorsze na ciepło.
USA
Stany Zjednoczone słyną z wielu alkoholi: od whiskey i burbona, przez wina, po piwa rzemieślnicze. W tym kraju powstało też kilka kultowych receptur na drinki.
Jeden szczególnie godny uwagi to martini. Przygotowany jest od końca XIX wieku na bazie ginu i wermutu. Kiedyś podawany był z wisienką lub plastrem cytryny, dziś z akompaniamentem zielonych oliwek. Doceniano go już w czasach prohibicji. Pili go ludzie posiadający władzę i społeczne uznanie. Legenda głosi, że pierwszy raz taki napój przygotował barman w małej kalifornijskiej miejscowości Martinez. Stąd rzekomo pochodzi nazwa tego drinka, choć Amerykanie mają spory dystans do tej historii. Za to ze szczególną pieczołowitością podchodzą do samego łączenia alkoholi w tej miksturze. Jest co najmniej kilka teorii dotyczących tego, jak dobrze sparować gin z wermutem. Być może wstrząśniecie i niemieszanie to nie fanaberia tajnego agenta 007, a czynność, która gwarantuje idealne martini?
W Stanach popularne jest kupowanie drinków w czasie tzw. happy hours. W czasach prohibicji, kiedy alkohol był zakazany, w niektórych miejscach (tzw. speakeasy) sprzedawano nielegalnie trunki, co było nazywane „cocktail hours” lub właśnie „happy hours”. Obecnie promocyjne ceny alkoholi są w godzinach popołudniowych. Mają za zadnie zachęcić ludzi wychodzących z pracy do przyjścia od razu do pubu czy baru zamiast wracać bezpośrednio do domu.
Wśród młodych najpopularniejsze jest piwo. W czasie imprez w domu gospodarze najczęściej kupują całe beczki tego trunku, który następnie rozlewany jest do charakterystycznych plastikowych, czerwonych kubków. Studenci amerykańskich uczelni chętnie łączą picie tego napoju z różnymi grami, np. w kapsle.
Wietnam
Wietnamczycy najczęściej piją wódkę ryżową. W miastach ogromną popularnością cieszy się piwo. Nie jest to specjalnie zaskakujące, gdy ma się na względzie wysokie temperatury, występujące w tym kraju w czasie pory suchej. Złoty napój gasi pragnienie i doskonale łączy się z wieloma daniami tamtejszej kuchni.
W sklepach można kupić zarówno wyroby lokalnych browarów np. Hanoi Beer, Saigon Beer, jak i te importowane.
- W Hanoi można również kupić bia hoi Ba Lan, czyli polskie piwo. Jest ono podawane na lodzie, który jest ciosany na miejscu z wielkich bloków – mówi Wiktoria Górecka, psycholog jedzenia i autorka bloga poświęconego azjatyckiej kuchni Pyza Made in Poland.
Z lanych piw dostępne są piwa, tzw. fresh beer (krótko warzone). Warzone są one codziennie i następnie dostarczane w metalowych beczkach do lokali. W porównaniu do tych butelkowanych mają bardzo niską zawartość alkoholu i równie niską cenę (można napić się barach za równowartość jednego polskiego złotego). Smak piwa jest bardzo delikatny i… nierówny. Turyści często narzekają, że ten napój w każdym miejscu może smakować trochę inaczej. Nie przeszkadza im to jednak w wypijaniu go w dużych ilościach. Piwo w Wietnamie doczekało się nawet dedykowanych sobie lokali, tzw. beer clubów, w których zazwyczaj jest bardzo głośno i ciasno.
Z mocnych alkoholi króluje natomiast ruou gao na północy i ruou de na południu. To destylowany trunek wytwarzany na bazie ryżu. Na specjalne okazje, np. wesela czy Nowy Rok, przygotowuje się ruou can. Do jego produkcji oprócz brązowego lub czarnego ryżu wykorzystuje się również zioła, czy korę drzewa. Wszystkie składniki umieszcza się w ceramicznym słoju i czeka kilka tygodni, aż napój będzie gotowy. Pije się go z długich rurek wprost z ogromnego naczynia.
Najdziwniejszym alkoholem (dla Europejczyka) jest wino wężowe. Ono również wytwarzane jest na bazie ryżu, natomiast do środka butelki włożony jest gad – żmija lub kobra (czasem też jaszczurki, żaby, a nawet… płody kóz lub koty). Wietnamczycy wierzą, że ten „zwierzęcy bonus” zapewnia zdrowie i potencję.
- Picie alkoholu to męska domena. Wedle wietnamskiego powiedzenia mężczyzna, który nie pije, jest jak flaga bez wiatru. Łączy on też ludzi, np. nie można nalewać sobie samemu, zawsze zaczyna się od towarzysza. Jeśli obecna jest kobieta, to jest to jej zadaniem – mówi Górecka.
W kuchni wietnamskiej można znaleźć wiele pozycji nawiązujących do kuchni francuskiej (np. kanapki z bagietki). Oddziaływanie kultury tego europejskiego kraju jeszcze z czasów kolonii widoczne jest również w wytwarzaniu alkoholu. Po dziś dzień w Wietnamie produkuje się wino, jednak ze względu na klimat nie jest to proces łatwy. Upały i obfite deszcze nie są bowiem łaskawe dla winorośli.
Irlandia
Kultura picia w Irlandii, związana z wychodzeniem na piwo czy whisky do lokalu znana jest na całym świecie. W różnych zakątkach globu możemy znaleźć Irish Puby, które mają nawiązywać do tych na wyspach. Ale to nie wystrój czy rodzaj serwowanych napojów wpływa na klimat tych miejsc.
Puby dla Irlandczyków stanowią ważny aspekt życia zbiorowego. Spotykają się tam osoby w różnym wieku, o różnej pozycji społecznej czy sytuacji materialnej. Nieważne, czy mają na sobie strój roboczy, garnitur, czy jest 12:00 w południe czy też pierwsza w nocy. Wszyscy czują się tam swobodnie i na miejscu. Irlandczycy w pubach rozmawiają, śmieją się, oglądają mecze, a nawet organizują przyjęcia rodzinne. Do niedawna mieszkańcy tego kraju niewiele pili w domu, bo alkohol kojarzył im się właśnie ze spotkaniem towarzyskim na mieście.
W trakcie narodowego i religijnego święta patrona Irlandii św. Patryka pije się piwo zafarbowane na zielono. Kiedyś w trakcie postu tylko 17 marca dopuszczalne było picie alkoholu. Stąd wzięła się mocno alkoholowa tradycja obchodów tego dnia. Ten zwyczaj spodobał się wielu nacjom i jest rozpropagowany w różnych częściach świata. W Polskich barach i pubach również możemy zamówić trunek zielonego koloru. Najsłynniejszymi piwami irlandzkimi sprzedawanymi przez cały rok są natomiast ciemne stouty z kremową, gęstą pianą.