Myślisz, że menu to zwykła lista potraw dostępnych w restauracji? W wielu przypadkach karta dań jest opracowana tak, by skłonić klienta do bardzo konkretnych wyborów.
1. Najważniejsza pierwsza strona
Czasy bardzo grubych, podzielonych na tradycyjne sekcje kart dań odchodzą w niepamięć. Współcześni restauratorzy wiedzą, że menu nie powinno być zbyt obszerne - klienci wierzą, że im mniejsza liczba dobrze przemyślanych pozycji, tym większa szansa na jakość i świeżość.
Badania pokazują, że goście i tak zazwyczaj czytają menu, zaczynając od góry pierwszej strony. Dlatego w tym miejscu znajdują się zwykle atrakcyjne przystawki (często nie najtańsze), mające zachęcić do kilkudaniowej biesiady. Pod nimi mogą pojawić się kolejne pozycje, które zamawia się jeszcze przed głównym posiłkiem, np. zupa, sałatka, a czasem także przekąski do podziału.
Z badań Johna Edwarda z Bournemouth University wynika, że w fast foodach i tańszych lokalach klienci oczekują, że będą mieli do wyboru około sześciu potraw z każdej kategorii, natomiast w luksusowych restauracjach typu fine dining - około siedmiu przystawek i aż dziesięć dań głównych. Jednak tak duża liczba pozycji w karcie niesie za sobą ryzyko, że gość będzie miał trudność z podjęciem decyzji.
W związku z powyższym menu najczęściej jest zaplanowane w taki sposób, żeby było krótkie, a poszczególne działy "uzupełniały się".
Co to oznacza? Na przykład to, że jeśli w karcie znajduje się sycąca przystawka warzywna, to w daniach głównych może już nie pojawić się dodatkowe danie wegetariańskie.
Kolejną podchwytliwą kwestią są ceny dań. Po pierwsze, jak udowodniły badania, obok kwoty lepiej nie umieszczać waluty. Gdy widoczne są tylko cyfry, chętniej zamawiamy potrawę niż w sytuacji, gdy po niej pojawi się skrót "zł" lub słowo "złotych".
Po drugie, często ceny potraw są bardzo zróżnicowane. Wynika to z faktu, że gdy wśród przystawek znajduje się tańsza pozycja, całe menu podświadomie wydaje się bardziej przystępne cenowo.
Po trzecie, zdarza się, że w droższych lokalach dostępna jest "nieopłacalna" dla restauracji potrawa. Jest to danie przygotowane z drogich surowców, sprzedawane w stosunkowo niskiej cenie. Okazuje się, że kiedy gość widzi np. tani stek z polędwicy wołowej, wydaje mu się, że inne pozycje również są warte jego pieniędzy.
Diabeł tkwi w szczegółach, a jednym z nich są nazwy potraw. Wiele nazw sformułowanych jest w taki sposób, że danie wydaje się eleganckie i drogie, choć w rzeczywistości składa się z bardzo tanich produktów. Na przykład: dużo wytworniej brzmi terrina z pora, kawior z groszku czy carpaccio z buraka, niż np. sałatka.
Zdarza się też, że zwykłe składniki przyjmują mniej zwyczajne "przydomki". Najczęściej wystarczy po prostu... przetłumaczyć je na język francuski. Chętniej zamówimy danie z beurre blanc niż sosem maślanym czy boeuf bourguignon zamiast wołowiny po burgundzku.
Podobnie wygląda sytuacja z nazwami dań w restauracjach włoskich. Niejednokrotnie w ogóle nie są one tłumaczone na język polski, chociaż zawierają dostępne u nas składniki.
Identyfikacja wizualna restauracji i wygląd menu również mają wpływ na to, co i w jakiej ilości zamówimy. Oddają one charakter miejsca.
Jeśli mamy przed sobą wysmakowaną estetycznie kartę, lepiej odbierzemy wysokie ceny. Będziemy mieć poczucie, że to miejsce jest "na poziomie", w związku z czym za jedzenie musimy zapłacić więcej. W topowych restauracjach często menu degustacyjne jest podpisane odręcznie przez szefa kuchni. Gość może mieć wówczas wrażenie, że kompozycje zostały przygotowane specjalnie z myślą o nim, a kucharz dosłownie "podpisuje się" pod wszystkim, co serwuje lokal.
Menu wydrukowane na zwykłej kartce będzie natomiast sprawiało wrażenie nieco roboczego. Jakby przedstawiało listę dań, które są przygotowywane na bieżąco, specjalnie na ten dzień, ze świeżych składników.
Pamiętajmy także o serwisie. Informacja o tym, że jest on dodawany do rachunku powinna pojawić się w menu (często małym drukiem). Najczęściej koszty obsługi doliczane są z góry, w przypadku większych zamówień np. od 6 osób. Jeśli serwis jest w rachunku, nie musimy zostawiać napiwku. W przeciwnym razie dodajmy do całości kwoty, którą mamy zapłacić, dodatkowe 10-15%.