Spacerem po salonie

Targi Smaku w Turynie odbywają się na jesieni. Ale?już teraz trzeba rezerwować miejsca na najciekawszych imprezach. Aby spróbować sera z mleka jaków robionego przez tybetańskich mnichów, niebieskich jaj z Chile lub kiełbasy i piwa z Górnej Frankonii

Najważniejsze są dobre buty. Wiem, bo raz wzięłam niezbyt wygodne i robiąc jedynie kilka kroków od jednego straganu do drugiego, po pierwszej setce, zamiast koncentrować się na smaku dojrzewającego w jaskiniach cheddara czy tłoczonej na miejscu oliwy, myślałam już tylko o fotelu z podnóżkiem. Poza tym trzeba się przygotować na tłum, związany z tym hałas, lekki chaos organizacyjny i najciekawsze, najbardziej wyjątkowe i najsmaczniejsze jedzenie na świecie. Slowfoodowe targi Salon Smaku (Salone del Gusto) w Turynie odbywają się co dwa lata, w tym roku między 21 a 25 października. Jednak już teraz trzeba rezerwować miejsca na najciekawszych imprezach towarzyszących. Możesz wybrać się na nie tak jak na zakupy na osiedlowy bazarek. Różnica skali będzie taka jak między balem maturalnym a karnawałem w Rio. Dlatego warto zainwestować w podróż do Włoch, hotel i pięciodniowy bilet wstępu (60 euro, członkowie Slow Food - 50 proc. zniżki). Bo dla entuzjastów jedzenia nie ma lepszej okazji, by odkryć naraz tyle cudów świata.

Targowisko to wielkie hale w dawnej fabryce Fiata, a w nich mnóstwo straganów, które w latach poprzednich ustawione były w aleje tematyczne: serów, wędlin, oliw i octów, przypraw, przetworów z owoców i warzyw, słodyczy, ryb, spirytualiów. W tym roku, ponieważ motywem przewodnim jest związek pomiędzy jedzeniem a miejscem pochodzenia, podział będzie geograficzny. Trafiają tu tylko produkty jakościowe, mało jest przemysłu, dużo rzemieślników, pasjonatów, artystów jedzenia. Towarem handlują autorzy, opakowania są detaliczne, często próżniowe, bo kupujący przybywają z daleka, przy każdym stoisku możliwa jest degustacja, czasami płatna 1-2 euro. Kolorem pomarańczowym będą się wyróżniać stoiska z produktami objętymi specjalną ochroną Slow Food, czyli tzw. presidia. To perełki wyszukane w świecie, unikatowe produkty, które udało się ocalić z zalewu masówki. Jest wśród nich ser robiony przez tybetańskich mnichów z mleka jaków, owoce umbu z Brazylii, wielokolorowe pierwotne odmiany ziemniaków z Peru, niebieskie jajka wiejskich kur z Chile i olej arganowy z Maroka. Są też produkty, które dobrze znamy: nasz oscypek, holenderska gouda, irlandzki wędzony łosoś, rumuńska owcza bryndza - ale w wersjach, które próbującym otwierają oczy, czym oryginał różni się od podróbki. Prócz zakupów, które najlepiej robić w czwartek i piątek, bo potem co atrakcyjniejsze towary znikają, ja szaleję na Laboratoriach Smaku. Cztery razy dziennie odbywają się degustacyjne warsztaty porównawczo-poznawcze. Znawcy omawiają specyfikę tematu, podczas gdy publiczność próbuje, smakuje, odkrywa różnice. Kłopot jest z decyzją, które warsztaty wybrać, bo kusi i 'Gruzińskie wina w amforach', i 'Sery i mostardy z doliny Padu', i 'Julio Bermejo - król tequili', a odbywają się równolegle. Są płatne (15-50 euro) i rezerwacja online już trwa na stronie www.salonedelgusto.it.

Teatr Smaku, czyli pokazy mistrzów kuchni, którzy szykując sztandarowe dania, opowiadają o swojej filozofii, drodze zawodowej, specyfice twórczości, niestety, odbywają się w tym samym czasie. Niełatwa to decyzja, gdyż jest to jedna z niewielu okazji, aby usiąść przy jedzeniu. Na targach przeżuwa się bowiem non stop, ale głównie chodząc. Poza degustacjami na stoiskach kuszą stragany z porchettą - doprawionym czosnkiem, chili i koprem włoskim pieczonym prosiakiem podawanym w bułce, i przeróżne szybkie przekąski szykowane na żywo w dziale Street Food. Cudowne smażone kalmary z Wenecji, focaccia di Recco z płynnym serem, tabule z Libanu i flaki po florencku. Jest też Enoteca - przed wejściem do niej wykupuje się kupony, zamienia na kieliszek noszony w torebce na szyi i wybrane wina. Nurzać się można w wyborze dwóch tysięcy otwartych butelek, wszystkie dobre, wiele wybitnych i rzadkich. Nauczyciele i rodzice powinni zajrzeć do części, w której Włosi robią warsztaty edukacyjne dla dzieci - na targach jest strefa przeznaczona dla szkolnych wycieczek. Ekolodzy i działacze społeczni mogą się wyżyć na licznych konferencjach i debatach. Są bezpłatne, otwarte dla publiczności. Można siedzieć w pierwszym rzędzie i spijać słowa z ust Carla Petriniego, założyciela Slow Food, Alice Waters, znanej amerykańskiej restauratorki, lub Vandany Shivy, porywającej hinduskiej aktywistki. Wystarczy znać angielski - wszystkie spotkania są tłumaczone, używa się słuchawek.

Do Turynu można przyjechać i spędzić na Salone pięć dni, mając non stop wypełniony program (wieczorami - pokazy Slow Food on Film). Można też wpaść na chwilę, tylko na zakupy przy okazji wakacji w Piemoncie. Ale gurmandzista odwiedzić targi powinien choć raz, a do Slow Food warto zapisać się nie tylko po to, by skorzystać na targach z licznych zniżek, ale także by wspierać jedzenie robione zgodnie z zasadą 'buono, pullito, giusto', czyli w uproszczeniu: smacznie, ekologicznie i uczciwie.

Schab a la porchetta

2-3 kg schabu karkowego w kawałku

2 łyżki pokruszonych nasion kopru włoskiego

2 łyżeczki soli

1 łyżeczka kruszonego chili

1/2 łyżeczki pieprzu

5 utartych ząbków czosnku

2 łyżki oliwy

Przyprawy wymieszać z oliwą na pastę. Mięso dobrze natrzeć pastą, odstawić. Piekarnik rozgrzać do 180 st. C. Wstawić schab i piec tyle czasu, ile waży mięso (np. 1 kg przez 1 godz.), a przez pierwszą godzinę pod przykryciem. Od czasu do czasu przekręcić, skropić wodą lub białym winem. Wyłączyć i zostawić mięso na pół godziny w otwartym piekarniku. Kroić w plastry, podawać w kanapce z bułki.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.