Braterstwo dobrego smaku

Fe! - Michel Roux wykrzykuje i krzywi się oglądając kolejną kulinarną gwiazdkę w telewizji. Kiedy wraz ze starszym bratem Albertem zaczynali pracę jako kucharze liczyła się ciężka praca. Dziś w medialnym sosie może się pławić każdy, kto potrafi na siebie zwrócić uwagę.

Bracia Roux to prawdziwa kulinarna arystokracja. Spokojni, dalecy od skandali i medialnego rozgłosu. Pozycję osiągnęli dzięki umiejętnościom, a nie kulinarnym show. Obydwaj cenią skromność. W ich kuchni nie ma krzyków i psychicznego terroru, wyznają bowiem zasadę, że dobry szef kuchni, to zadowolony szef kuchni, a tego nie da się osiągnąć bez przyjaznej atmosfery. Obydwaj zaczęli wcześnie. Mimo, iż wywodzą się z rodziny francuskich masarzy, nie chcieli kontynuować rodzinnych tradycji. Wybrali cukiernictwo i jeszcze przed osiągnięciem pełnoletności, gdy rodzinę opuścił ojciec, musieli podjąć pracę na pełny etat.

Starszy z braci, Albert, to siedemdziesięciopięcioletni, dystyngowany pan. Małomówny, skromny, bezkonfliktowy. Rzadko wypowiada się w mediach W wieku 14 lat został pomocnikiem cukiernika. Cztery lata później zdecydował się udoskonalić swoje umiejętności. Wyruszył do Wielkiej Brytanii, by pracować jako kucharz dla arystokratycznej rodziny. Później przeniósł się do Londynu i pracował przez rok dla francuskiej ambasady. Odbył też służbę wojskową w Algierii i pracował w wojskowej mesie. Po paru latach Albert wrócił do Wielkiej Brytanii. Przez osiem lat był kucharzem rodziny Cazalet. Zyskał ich zaufanie i uznanie dla kulinarnego talentu. Cazalet wraz z przyjaciółmi namówili go, by otworzył własną restaurację. Wsparli go również finansowo i w 1967 roku "Le Gavroche" przyjęła pierwszych gości.

Do Alberta dołącza jego młodszy o sześć lat brat Michel. To on z dwójki braci Roux częściej pojawia się w mediach i udziela wywiadów. Podobnie jak brat w wieku 14 lat podjął praktykę we francuskiej cukierni. Pracował 10 godzin dziennie przez 6 dni w tygodniu. To był dla niego trudny okres. Jak wyznaje, jedyne co pamięta z tamtych lat, to ogromne zmęczenie. Ale przyznaje, że warto było, bo wcześnie zdobyte umiejętności opłaciły się później. Michel napisał ponad 20 książek kucharskich, z których prawie każda jest pozycją obowiązkową na półkach adeptów sztuki kulinarnej. Młodszy z braci Roux nie ukrywa swojej pogardy dla kulinarnych gwiazdek i celebrytów, choć wraz z bratem w "Le Gavroche" wychowali kilka pokoleń znanych dziś kucharzy. W londyńskiej restauracji braci Roux umiejętności zdobywali Pierre Koffman, Marco Pierre White i Gordon Ramsay. Prawdziwy talent zdaniem mistrza ma jedynie Marco Pierre White. Gordon jest dobry, ale daleko mu do kunsztu swojego kolegi. A jak ocenia inne telewizyjne gwiazdy? Jamie Oliver to jego zdaniem nie jest kucharz i nie chce dyskutować na ten temat. Jeśli chodzi o kuchnię bywa bardzo nietolerancyjny. Do dziś nie polubił angielskich potraw i większości z nich nie wziąłby ponownie do ust. Michel kilka lat temu przeprowadził się do Szwajcarii, tłumacząc to tym, iż angielskie ulice stają się coraz bardziej niebezpieczne. Tam oddaje się swojej drugiej największej pasji - kolekcjonowaniu broni i strzelectwu.

W 1971 roku "Le Gavroche" otrzymała pierwszą w Wielkiej Brytanii gwiazdkę przewodnika Michelin. Jednak niewiele to wówczas znaczyło. Przewodnik był mało znany i nie miał jeszcze takiego prestiżu, jakim cieszy się obecnie. Kiedy bracia Roux przybyli do Anglii niewiele mówiło się o jedzeniu. Światowe smaczki dopiero wchodziły do angielskich restauracji, a za sprawią Roux zaczęto poświęcać im coraz więcej uwagi. Jednak teraz nikt nie ma wątpliwości, że "Le Gavroche" to jedna z najlepszych angielskich restauracji, a bracia Roux to wpływowe postaci angielskich kulianriów, za co otrzymali nawet Order Imperium Brytyjskiego.

Nie zapominając o tym, jak trudno przebić się w tym świecie, bracia postanowili przyznawać stypendia dla młodych kucharzy. Pretendenci do tego wyróżnienia nie mogą jednak przygotowywać żadnych wyszukanych potraw. Jak powiedział w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" Michel Roux, najlepszym sprawdzianem dla kucharza jest przygotowanie znakomitej potrawy z prostych składników. Talent nie musi być opakowany w wykwintne składniki. Co roku 50 kucharzy walczy o trzymiesięczne stypendium w restauracji należącej do słynnych braci. I z roku na rok jest coraz więcej chętnych, którzy chcą skosztować legendy wybitnych Francuzów.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.