Z homarami pod gwiazdami

W księżycową jasną noc i w biały dzień. Australijska langusta (zwana też homarem) z pewnością trafi w nasze upodobania.

Niewiele jest dróg wiodących na środkowy zachód olbrzymiej Australii. Po dawnych liniach kolejowych zostały puste dworce i nieczynne tory. Kolej nie sprawdziła się w tym odciętym od świata regionie, gdzie rzadkie, ale gwałtowne deszcze i wylewy rzek na całe tygodnie zatrzymywały pociągi towarowe i osobowe. Samolotem także trudno się tutaj dostać. Najpierw trzeba dolecieć do Perth na południu lub do Darwin na północy, by dalej lokalnymi liniami dostać się do Geraldton, Exmouth lub Broome. Pozostaje niezawodna linia autobusowa Greyhound lub wynajęty, droższy niż na wschodzie, samochód. Dlatego turyści odwiedzający Australię zwykle kierują się na wschodnie wybrzeże do Queensland, by ponurkować wokół Wielkiej Rafy Koralowej. Część z nich pojedzie być może do serca australijskiego kontynentu, aby zobaczyć świętą górę Aborygenów Uluru. Ale już tylko nieliczni dotrą na zachód. Bo nie dość, że trudno tam się dostać, to jeszcze niczego ciekawego nie można tam zobaczyć (tak "reklamował" zachodnie wybrzeże jeden z turystycznych agentów w Sydney).

Na zachodzie z pewnością nie znajdziecie nowoczesnych, plastikowych parków wodnych czy oceanariów, jakie zapełniają miasta i miasteczka położone wokół Wielkiej Rafy Koralowej. Znajdziecie za to jedno z dwóch miejsc na świecie, gdzie występują malownicze stromatolity, czyli skały węglanowe wytrącone z wody morskiej jako efekt uboczny życia sinic. Albo przepiękną Rafę Koralową Ningaloo, pomiędzy Coral Bay a Exmouth. Zwolennikom spokojnych, nieprzepełnionych turystami osad morskich polecam Coral Bay w strefie zwrotnikowej. Są tu idealne dla kąpieli z dziećmi szerokie, białe plaże schowane w płytkich lagunach. Bezpośrednio z plaży maluchy nurkują z maską oraz rurką i podziwiają rafy koralowe położone kilkanaście metrów od brzegu. Trochę dalej na południe, w Monkey Mia, czeka was kolejna rodzinna atrakcja: figlowanie z dzikimi delfinami, które, karmione raz dziennie, przypływają tu razem ze swoimi młodymi.Niezapomnianych wrażeń dostarcza także Zatoka Rekinów (Shark Bay), w której między końcem marca a lipcem można popływać z kolei z największymi rybami na świecie, 13-tonowymi, łagodnymi rekinami wielorybimi. Występują tu również inne rzadkie gatunki roślin i zwierząt - diugonie, delfiny, żółwie morskie. Zachwycają piękne krajobrazy: Muszelkowa Plaża, laguny, klify. Osobliwości przyrody sprawiają, że miejsce to często porównywane jest z Wielkim Kanionem, Wyspami Galapagos czy Wielką Rafą Koralową i, podobnie jak one, zostało wpisane na Listę Dziedzictwa Światowego UNESCO.

Z powodu obecności kamienistych i koralowych wysepek zachodnia część australijskiego wybrzeża jest najbardziej nieprzyjazna dla żeglarzy. Dlatego nazwana została Abrolhos Islands, od portugalskiej przestrogi dla marynarzy abra os olhos czyli "miej oczy szeroko otwarte". Na łowców podwodnych przygód czekają tu za to do dzisiaj nieodkryte wraki statków. Podziwiać można także odkryty i przebadany przez nurków wrak słynnej Batavii, należącej do Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej i zatopionej w 1629 r. Przedmioty wyłowione z niej i innych wraków przez amatorskich poszukiwaczy skarbów można oglądać w Muzeum Morskim we Fremantle. Miłośnicy pustych plaż odkryją tu setki kilometrów bezludnych, czystych, dzikich wybrzeży, nietkniętych przez ludzi, przemysł czy turystykę. W promieniu 200-300 km od nich nie uświadczycie restauracji, przydrożnych barów, hoteli, dróg, a nawet sklepów. Sprawdziłam! Dlatego podróżując z przyczepą kempingową, trzeba zawsze pamiętać o zapasach wody pitnej i jedzenia. A obóz, w razie potrzeby, rozbić po prostu pod gwiazdami.

Ja wybrałam się na zachód w poszukiwaniu przygód oraz niezorientowanych turystycznie rdzennych mieszkańców Australii - Aborygenów. Spotkałam ich niewielu, ale nieoczekiwanie trafiłam na langusty. Albo homary, jak kto woli. Jedyne w swoim rodzaju. Chodzi o Panulirus cygnus (ang. western rock lobster), czyli homara lub langustę kolczastą australijską. Różne źródła podają różne nazwy tego skorupiaka, ale jedno jest pewne - to jeden z najbardziej wartościowych towarów eksportowych Australii. Jego stolicą jest Geraldton, małe miasteczko na zachodnim wybrzeżu. Kiedy tam trafiłam, chciałam początkowo jak najszybciej stamtąd wyjechać, głównie z powodu wiejących przez większą część roku silnych wiatrów wywołujących niepokój, rozdrażnienie i - generalnie - zły nastrój. Na kilka dni zatrzymała mnie jednak napotkana na plaży skorupka homara... Głodna i zła znalazłam ją w drodze na obiad, więc już w restauracji - a właściwie niepozornej, typowej dla małych miasteczek restauracyjce - zamówiłam talerz morskich przysmaków. Zdziwiłam się, kiedy kelner zastawił nimi cały, niemały przecież, stół! Wśród licznych specjałów był grillowany homar. Nie sposób opisać wrażeń smakowych, zapachu i delikatności jego białego mięsa. Potrawa zaintrygowała mnie tak bardzo, że zaczęłam wypytywać. I tak, po nitce do kłębka, dotarłam do największej spółdzielni rybackiej na zachodnim wybrzeżu - GFC Ltd. Brolos - specjalizującej się w połowach homarów.

Dla mnie, dziecka komunizmu z kraju upadających PGR-ów, idea tak dobrze prosperującej spółdzielni była obca. I przetwórnia, i mały port wyglądały niepozornie. Trudno było uwierzyć, że to siedziba światowego giganta eksportującego homary na cały świat. Przekonały mnie długie linie produkcyjne pełne transporterów wypełnionych langustami. Pierwszy raz w celach komercyjnych zaczęto je łowić pod koniec XIX w. w okolicy Fremantle. W latach 90. ubiegłego stulecia średni roczny połów wynosił ponad 9 milionów kg o wartości około 180 milionów dolarów australijskich. Większość homarów w postaci mrożonych ogonów trafia do USA, obgotowane w całości wysyłane są do Japonii, a ostatnio także do Chin. Eksportuje się także "świeże" homary w stanie częściowej hibernacji, którą uzyskuje się przez zanurzenie ich w bardzo zimnej wodzie. Po maksimum 40 godzinach trafiają na rynki azjatyckie: do Hongkongu, Singapuru, Pekinu i tam, ożywione w ciepłych akwariach, sprzedawane są do ekskluzywnych restauracji. Langusty wyławia się nie tylko w celach komercyjnych. Do Geraldton, a także do kilku innych większych miasteczek zachodniego wybrzeża, od Exmouth aż po Perth, każdego roku w sezonie łowieckim (od marca do lipca) zjeżdża około 22 tysięcy obywateli Australii Zachodniej, by łowić homary dla siebie i swoich rodzin. Starają się o licencję, wsiadają na łodzie i płyną do Wysp Abrolhos, gdzie wokół rafy koralowej znajdują się najliczniejsze skupiska homarów. Największy schwytany tu okaz ważył 5,5 kg.

Langusty prowadzą głównie nocne życie, a ich aktywność jest ściśle związana z fazami księżyca. W ciągu dnia chowają się do zagłębień w rafie koralowej lub pod skałami, wystawiając tylko przednią część ciała. Zjadają zarówno części roślin, jak i rybki pływające wokół skał. Można je łowić dopiero gdy skończą 4-5 lat, osiągną rozmiar 76 mm i wagę około 1/2 kg. Wyłowione osobniki, które nie spełniają tych parametrów, są z powrotem wpuszczane do morza.Te, które oglądałam w przetwórni w Geraldton, miały co najmniej po 2 kg. Kuwety wypełnione wodą morską o odpowiedniej temperaturze i zasoleniu roiły się od walczących ze sobą homarów. Zachęcona przez przewodniczkę, próbowałam je wyjmować z kuwet i ważyć na przenośnej wadze. Zachowywały się na tyle spokojnie, że można je było potrzymać w ręce i dokładnie obejrzeć. Ale wpuszczone do wody natychmiast zaczynały nową rundę walk o dominację.Po wycieczce do przetwórni znów trafiłam do knajpki, od której wszystko się zaczęło. Tym razem na sałatkę z homarów. Pomyślałam, że trzeba popróbować różnych potraw ze świeżutkiej langusty australijskiej, bo kolejnej okazji może już nie być.

Specjały z langusty i homarów

Morska zupa z langustą (dla 4 osób)

3 marchewki

2 pietruszki

1 kawałek selera

garść morskich wodorostów

1,5 l bulionu z kurczaka

1 opakowanie małży bez muszelek

1/2 opakowania małży w muszelkach

1 opakowanie dużych krewetek

1 opakowanie ogonów z langusty

sok z 1 cytryny

świeżo utłuczony pieprz

sól

Marchewki kroimy na kawałki, pietruszkę i selera w plasterki. Razem z wodorostami wkładamy do wrzącego bulionu i gotujemy ok. 20 min. Do garnka wkładamy: małże, krewetki oraz pokrojoną w plastry langustę i gotujemy 10-15 minut. Doprawiamy sokiem, pieprzem i solą.

Szaszłyk z langusty (dla 4 osób)

2 opakowania mrożonych kawałków ogona langusty

2 łyżeczki delikatnej musztardy

2 cytryny

1/3 łyżeczki pieprzu

1 pęczek bazylii

1/2 mango

1/2 opuncji

Langustę rozmrażamy przez noc w lodówce. Z musztardy, soku z cytryny, pieprzu i drobno posiekanej bazylii przygotowujemy marynatę. Obtaczamy w niej ogony i szczelnie przykryte zostawiamy na 2-3 godziny w lodówce. Owoce obieramy, kroimy na kawałki i na przemian z ogonami nadziewamy na szpadki. Pieczemy około 15 minut na rozgrzanym grillu.

Crostini z langustą (dla 4 osób)

1 ogon langusty

2 jajka

2 łyżki mąki kukurydzianej

kilka kropel sosu sojowego

szczypta soli

szczypta pieprzu

1 bagietka

garść wiórków kokosowych

czerwony pieprz

kilka gałązek pietruszki

Langustę siekamy i mieszamy z roztrzepanym jajkiem, mąką, sosem sojowym, solą oraz pieprzem. Bagietkę kroimy na kromki, wyjmujemy miękkie środki, a skórki obtaczamy w jajku i wiórkach. Pieczemy 15 min w temp. 180 stopni C. Po wyjęciu z piekarnika nakładamy w nie masę z langusty i zapiekamy ok. 10 min. Podajemy oprószone pieprzem i udekorowane pietruszką.

Aromatyczny duszony homar (dla 4 osób)

1 duży mrożony homar

1 szklanka bulionu jarzynowego

1/2 łyżeczki imbiru

2 łyżeczki kurkumy

2 ząbki czosnku

1/2 cebuli

szczypta pieprzu ziołowego

szczypta papryki

Rozmrażamy homara. Przecinamy pancerzyk wzdłuż osi, usuwamy wątrobę. Wkładamy homara do rondla i zalewamy bulionem przyprawionym imbirem, kurkumą, posiekanym czosnkiem, cebulą, pieprzem oraz papryką. Przykrywamy pokrywką i dusimy ok. 10 minut. Podajemy z tagliatelle, sałatą, przysmażonym czosnkiem i pomidorkami koktajlowymi.

Copyright © Agora SA