Żytni spod aniołów
Na zakupy chodzę tam, gdzie nie ma śladu Anonimowej produkcji żywności. Gdzie mogę Spotkać osobę, która zrobiła ser, kiełbasę, wino...To, po co przyszedłem.
Miejscem, które najchętniej odwiedzam, jest STARY KLEPARZ w Krakowie. Mimo że to już nie ten sam targ co przed laty, bo tam, gdzie stały pełne uroku rozpadające się budy, postawiono eleganckie stragany, poczciwy Kleparz nie stracił na klimacie, natomiast dzięki "modernizacji" zdecydowanie podwyższył się komfort robienia tam zakupów. Uwielbiam spacerować między straganami, zwłaszcza wiosną, kiedy na pełnym owoców ziemi bazarze czuje się żywioł przyrody. Najważniejsze są dla mnie stragany z nabiałem.
W soboty na Kleparz przyjeżdża góral, od którego kupuję wspaniały ser kozi i bryndzę.
Wiejski twaróg zawdzięczamy zaprzyjaźnionej z moją Mamą gospodyni z Mszany Górnej. Makaron z dobrym serem i odrobiną masła jest moim ulubionym daniem od dziecka. Na Kleparzu zaopatruję się też w świeże i dorodne warzywa z przydomowych ogródków.
Rytuał próbowania wszystkiego przed zakupem tworzy z bazaru miejsce niepowtarzalne, magiczne, którego nastrój jest mi niezwykle bliski.
Chętnie zaglądam do małego sklepiku pana Jacka Łodzińskiego Pod Aniołami przy ulicy Grodzkiej, który na stałe wpisał się w pejzaż miasta. Kupuję tu oscypki, gotowe (rewelacyjne!) pierogi, ulubioną kiełbasę lisiecką i inne wędliny pochodzące z małych wytwórni, a także najlepszy chleb żytni, za którym przepada moja rodzina. A gdy nie zdążę zjeść w domu śniadania, ratuję się kanapkami, które pan Jacek sprzedaje w dużym wyborze.
W kameralnym sklepiku przy Starowiślnej, prowadzonym przez miłego Włocha, zaopatruję się we wszystko, co potrzebne do dobrej pasty - mówiąc po naszemu: dobrych klusek.
Przeróżne gatunki makaronów, wspaniałe przeciery pomidorowe, przyprawę "aglio, olio e pepperoncino", ser peccorino, oliwę. Od jakiegoś czasu zauroczeni toskańską kuchnią często odwiedzamy to miejsce.
Gdy nie mam czasu jechać do Krakowa, chodzę na rynek w Świątnikach Górnych, gdzie są najlepsze kiszone ogórki i świeże jajka "od baby".
Nigdzie indziej nie znajdę też tak doskonałej wędzonej szynki; szczegółów nie zdradzę, bo jeszcze ktoś podkupi.
Dobre wina kupowałem zwykle w specjalistycznym butiku Nicholas w Carrefourze, dopóki w lecie nie przemyciłem z Toskanii czterdziestu butelek (w tym wspaniałego D'Ovidio), kupionych w rodzinnej firmie winiarskiej San Luciano w Monte San Savino. Są to wina wspaniałe i niedrogie, szkoda, że nie mogę zaopatrywać się tam nieco częściej.
Cała nadzieja w Unii Europejskiej...
W soboty na Kleparz przyjeżdża góral, od którego kupuję wspaniały ser kozi i bryndzę.
Wiejski twaróg zawdzięczamy zaprzyjaźnionej z moją Mamą gospodyni z Mszany Górnej. Makaron z dobrym serem i odrobiną masła jest moim ulubionym daniem od dziecka. Na Kleparzu zaopatruję się też w świeże i dorodne warzywa z przydomowych ogródków.
Rytuał próbowania wszystkiego przed zakupem tworzy z bazaru miejsce niepowtarzalne, magiczne, którego nastrój jest mi niezwykle bliski.
Chętnie zaglądam do małego sklepiku pana Jacka Łodzińskiego Pod Aniołami przy ulicy Grodzkiej, który na stałe wpisał się w pejzaż miasta. Kupuję tu oscypki, gotowe (rewelacyjne!) pierogi, ulubioną kiełbasę lisiecką i inne wędliny pochodzące z małych wytwórni, a także najlepszy chleb żytni, za którym przepada moja rodzina. A gdy nie zdążę zjeść w domu śniadania, ratuję się kanapkami, które pan Jacek sprzedaje w dużym wyborze.
W kameralnym sklepiku przy Starowiślnej, prowadzonym przez miłego Włocha, zaopatruję się we wszystko, co potrzebne do dobrej pasty - mówiąc po naszemu: dobrych klusek.
Przeróżne gatunki makaronów, wspaniałe przeciery pomidorowe, przyprawę "aglio, olio e pepperoncino", ser peccorino, oliwę. Od jakiegoś czasu zauroczeni toskańską kuchnią często odwiedzamy to miejsce.
Gdy nie mam czasu jechać do Krakowa, chodzę na rynek w Świątnikach Górnych, gdzie są najlepsze kiszone ogórki i świeże jajka "od baby".
Nigdzie indziej nie znajdę też tak doskonałej wędzonej szynki; szczegółów nie zdradzę, bo jeszcze ktoś podkupi.
Dobre wina kupowałem zwykle w specjalistycznym butiku Nicholas w Carrefourze, dopóki w lecie nie przemyciłem z Toskanii czterdziestu butelek (w tym wspaniałego D'Ovidio), kupionych w rodzinnej firmie winiarskiej San Luciano w Monte San Savino. Są to wina wspaniałe i niedrogie, szkoda, że nie mogę zaopatrywać się tam nieco częściej.
Cała nadzieja w Unii Europejskiej...
POPULARNE
NAJNOWSZE
-
Ogon merda psem. A to tylko jeden poważnych problemów, które trawią "dobrą zmianę" od środka [ANALIZA]
-
Czarnek o powrocie do zajęć stacjonarnych: Jeśli będzie to możliwe, to jeszcze w tym semestrze
-
Sondaż: Koniec "dobrej zmiany"? Ponad połowa badanych uważa, że za PiS w Polsce jest gorzej
-
Bingo! Wielka Brytania zaszczepiła już 20 mln osób. "Jestem absolutnie zachwycony"
-
Mężczyzna skrzywdzony przez księdza pedofila: Zabiłeś mnie, żyję tylko kawałeczkiem życia
- Rzecznik Dudy broni Obajtka. "Żadna bliska rodzina". Nowacka: Słucham ze zdumieniem
- Czarne chmury nad gubernatorem Nowego Jorku. Była współpracowniczka oskarża Cuomo o molestowanie
- Służby wyciągnęły samochód, który wjechał do rzeki Dziwna. W środku znaleziono ciała czterech osób
- Taśmy Obajtka. Stowarzyszenie Syndrom Tourette'a: Nie każde przekleństwo to objaw choroby
- Są zarzuty dla 28-latka, który po pijanemu wjechał autem do Noteci. Nie przyznaje się do winy