W Polsce też hodują dobre łososie. Bez zbędnych antybiotyków, w czystej wodzie ze źródeł geotermalnych

Łososia jemy w ilościach znacznie przekraczających spożycie innych ryb. W większości są to jednak łososie hodowlane, do których jakości ostatnio coraz częściej mamy zastrzeżenia. W Polsce istnieje jednak pewna wyjątkowa hodowla.

Jak poinformował w maju "Portal Spożywczy", choć produkcja łososia w Polsce wzrosła w roku 2017, jego spożycie w naszym kraju spadło w tym czasie o 25 procent. Być może wszystko przez złą prasę, jaką ostatnio ma ten gatunek ryb. W mediach pojawiają się bowiem doniesienia o tym, że łososie nie tylko nie są tak zdrowe, jak się do niedawna uważało, ale nawet mogą być dla nas szkodliwe.

Jak to jest z tym łososiem?

O negatywnych skutkach jedzenia łososi donosił na przykład The Telegraph. Portal powoływał się na analizy przeprowadzone przez naukowców z kilku różnych uczelni w USA. Według raportu, który ukazał się na łamach magazynu "Science", hodowlany łosoś jest tak "naszpikowany" szkodliwymi substancjami, że powinien być spożywany maksymalnie trzy razy w roku.

Zobacz wideo

Jak informowali autorzy raportu, poziomy substancji rakotwórczych - w tym PCB, dioksyn, dieldryny i toksafenu - były znacznie bardziej skoncentrowane w łososiu hodowlanym niż w dzikich rybach. Przykładowo, próbki łososia atlantyckiego hodowanego w Szkocji były - zdaniem naukowców - do 10 razy bardziej zanieczyszczone niż najmniej zanieczyszczony dziki łosoś złowiony na Alasce.

Doniesienia te wywołały liczne głosy sprzeciwu, nie tylko producentów łososi. Do rewelacji badaczy krytycznie odniosły się również niektóre agencje rządowe, w tym m.in. brytyjska Food Standards Agency (FSA), zajmująca się monitorowaniem rynku produktów spożywczych pod kątem ich wpływu na zdrowie. Jak powiedział przewodniczący FSA, sir John Krebs: "Badanie to pokazuje, że poziomy dioksyn i PCB w łososiu mieszczą się w międzynarodowo uznawanych limitach bezpieczeństwa i potwierdzają wcześniejsze badania FSA".

Większość akwakultur łososia to olbrzymie klatki morskie - w każdej może się mieścić nawet 50 tysięcy rybWiększość akwakultur łososia to olbrzymie klatki morskie - w każdej może się mieścić nawet 50 tysięcy ryb Fot. Shutterstock

Naszą nieufność budzi często również fakt, że hodowlanym rybom podaje się antybiotyki. W lipcu tego roku z klatek hodowlanych u wybrzeży Chile uciekło ponad pół miliona łososi, u których - jak się okazało - nie została przeprowadzona do końca antybiotykoterapia środkiem o nazwie Florfenicol. Choć właściciel akwakultury (po przebadaniu łososi, które udało się schwytać), twierdził, że poziom antybiotyku w rybach nie zagraża zdrowiu osób, które by je zjadły, chilijska rządowa agencja ds. środowiska (SMA) była innego zdania. Jej przedstawiciele, do spółki z ekologami, ostrzegali, że zawarte w mięsie ryb pozostałości leków mogą stanowić zagrożenie, zwłaszcza dla osób, które są na nie uczulone. Z drugiej strony, jak twierdzi WHO, w ostatnim czasie Norwegia ograniczyła stosowanie antybiotyków w łososiu "praktycznie do zera".

Jak jest hodowany łosoś?

Wątpliwości opinii publicznej wywołuje nie tylko potencjalna szkodliwość dla zdrowia hodowlanego łososia, ale także warunki, w jakich niekiedy żyją ryby. Jak podaje na swojej stronie organizacja WWF, spożycie łososia od lat osiemdziesiątych XX wieku wzrosło trzykrotnie. Przyczyną tego była nie tylko rosnąca popularność tej ryby, ale również szybki rozwój hodowli. Według danych organizacji, akwakultura łososia to najszybciej rozwijający się system produkcji żywności, który obejmuje obecnie około 70 procent światowego rynku łososia. Przoduje tu oczywiście Norwegia, która wytwarza rocznie ponad milion ton (około 30 procent światowej produkcji).

Łososie hodowane są u wybrzeży Norwegii, Grecji, USA, ale również krajów Ameryki Południowej i ChinŁososie hodowane są u wybrzeży Norwegii, Grecji, USA, ale również krajów Ameryki Południowej i Chin Fot. Shutterstock

Aktywiści działający na rzecz humanitarnego traktowania zwierząt (m.in. z organizacji PETA), donoszą jednak, że łososie w niektórych akwakulturach żyją w złych warunkach. Barbara J. King, emerytowana profesor antropologii z College of William and Mary, w swojej książce "Osobowość na talerzu" przytacza słowa Philipa Lymbery, dyrektora organizacji Compassion in World Farming (organizacji zajmującej się dobrostanem zwierząt hodowlanych).

W swojej książce "Farmagedon. Rzeczywisty koszt taniego mięsa" pisze on, że w akwakulturze, w jednej klatce morskiej (to najczęstszy sposób hodowli ryb), może się tłoczyć nawet 50 tysięcy łososi. Miejsca jest ponoć na tyle mało, że odpowiada ono mniej więcej jednej wannie wody na jednego osobnika o długości 75-centymetrów. W efekcie życia w tłoku rybom brakuje tlenu, a zmuszone do walki o przestrzeń życiową, są narażone na liczne urazy.

Jak łosoś w wodzie... sprzed 150 mln lat

Czy wiecie, że w Polsce również hoduje się łososie? Unikatowa pod tym względem jest hodowla Jurassic Salmon. To pierwsza w Polsce i jedna z zaledwie kilku na świecie hodowla łososia atlantyckiego, która wykorzystuje zasolone wody geotermalne. Mieści się w Janowie (w gminie Karnice) w województwie zachodniopomorskim.

Firma została założona w maju 2013 roku przez Kazimierza Karapudę oraz jego syna Tomasza, którzy początkowo chcieli wybudować aquapark. W tym celu wykonali pierwszy na polskim wybrzeżu otwór geotermalny. Na głębokości 1225 metrów udało się trafić na wodę pochodzącą z okresu Dolnej Jury (jej wiek szacowany jest na przeszło 150 mln lat). Jak twierdzą producenci na swojej stronie internetowej, woda ta nie jest zanieczyszczona metalami ciężkimi, dioksynami, WWA oraz substancjami toksycznymi pochodzącymi z przemysłu czy rolnictwa, które mogą kumulować się w łososiach hodowanych w wodach otwartych.

Bez środków chemicznych i antybiotyków

Łososie hodowane są w hali o powierzchni niemal jednego hektara. Od jaja do osobnika dorosłego ryby przebywają w sterylnych warunkach, ponieważ woda, w której pływają, krąży w obiegu zamkniętym (a zatem nie mogą się do niej dostać żadne zanieczyszczenia z zewnątrz). Ryby dokarmia się wyselekcjonowanymi paszami na bazie zwierząt morskich, bez dodatku innych pasz pochodzenia zwierzęcego. Dobarwiane są naturalnymi barwnikami (inaczej mięso łososia byłoby biało-szare).

Jurajskie łososie nie są również prewencyjnie szczepione przeciwko wirusom i chorobom, a także - jak informuje producent - w procesie produkcji nie są stosowane antybiotyki oraz kancerogenne lub toksyczne środki chemiczne takie jak formalina czy pestycydy, służące do zwalczania chorób czy wszy morskich. Firma posiada certyfikat ASC, który potwierdza zrównoważoną hodowlę ryb.

Ile kosztuje polski łosoś? Zazwyczaj jest o około 5-10 procent droższy od łososia importowanego z Norwegii. Choć początkowo był dostępny jedynie w niektórych restauracjach, obecnie nietrudno go kupić - zwłaszcza, jeśli mieszkamy w większym mieście. Dostępny jest m.in. w Makro, Intermarche czy Auchan. Co istotne, jak w rozmowie z "Teleexpressem" tłumaczył dr inż. Michał Kowalski, kierownik produkcji Jurrasic Salmon, polskie łososie są przetwarzane jeden-dwa dni po uboju, a nie jak łososie z Norwegii, po sześciu-siedmiu dniach.

Zobacz również:

Tydzień na Gazeta.pl. Tych materiałów nie możesz przegapić! SPRAWDŹ

Copyright © Agora SA