Pani Beata z zieleniaka nagrała, jak handlarze oszukują na truskawkach. Z hiszpańskich robią polskie w moment

Pani Beata, która sama prowadzi zieleniak w Jelczu-Laskowicach, nagrała, jak polscy sprzedawcy oszukują swoich klientów. Hiszpańskie truskawki przesypują do "swojskich" łubianek jeszcze na giełdzie, by oferować je jako zebrane w Polsce.

- Tak się państwa robi w jajo - komentuje z sarkazmem pani Beata na krótkim filmiku, który nagrała w weekend na wrocławskiej giełdzie rolno-spożywczej Targpiast.

Trwające pół minuty wideo pokazuje, jak handlarze hurtowo przesypują hiszpańskie truskawki z oryginalnych opakowań do, jak je określa pani Beata, "polskich" łubianek. - Ta truskawka jest potem układana na palety i wyjedzie z placu jako polska - mówi.

Kobieta, która sama prowadzi sklep z warzywami i owocami, w rozmowie z serwisem Finanse WP przyznaje, że "nie ma nic przeciwko sprzedaży towarów importowanych". Denerwuje ją jednak oszukiwanie klientów.

Ona w swoim "Zieleniaku u Beatki" sprzedaje zarówno polskie, jak i hiszpańskie truskawki. Te różnią się jednak oczywiście ceną i to bardzo. - W kwietniu za kilogram hiszpańskich truskawek trzeba zapłacić w detalu 16-18 zł. Ja natomiast pierwsze naprawdę krajowe truskawki spod folii sprzedaję po 36 zł - tłumaczy.

"Proceder nagminny, coroczny i w całym kraju"

Jak twierdzi, klienci często pytają ją, "dlaczego u niej jest tak drogo", a u innych o połowę taniej i musi im wyjaśniać, skąd ta różnica. Według niej "sprzedawanie zagranicznych truskawek jako polskie to proceder nagminny, coroczny i mający miejsce w całym kraju".

Mimo że sposób nieuczciwych handlarzy nie jest zbyt finezyjny i niska cena za truskawki przed sezonem powinna każdego zaalarmować, komentujący filmik pani Beaty i tak są zaskoczeni. Wiele osób przyznało, że nie wie, jaka jest różnica między truskawkami z importu a tymi polskimi (to głównie smak i o wiele wyższa o tej porze roku cena).

Samo wideo obejrzało już prawie milion osób, a misją pani Beaty było uświadomienie ludzi o nieuczciwej praktyce. Wygląda więc na to, że swój cel osiągnęła.

Jak się chronić przed oszustami?

Jak się chronić przed takimi oszustami? Przede wszystkim należy zwracać uwagę na cenę i nie łudzić się, że polskie truskawki (hodowane pod folią) na początku maja będą kosztować tyle, co hiszpańskie. W sezonie jest łatwiej, choć tak naprawdę przeciętny klient nie jest w stanie odróżnić importowanych truskawek od tych rodzimych - przynajmniej w niektórych przypadkach. O ile włoskie czy greckie są zdecydowanie odmienne od naszych, to węgierskie wyglądają i smakują praktycznie tak samo.

Poza tym można jednak sugerować się smakiem, zapachem i kolorem. - Krajowe odmiany mają intensywny, charakterystyczny zapach. Ponadto zazwyczaj są słodkie z nutką kwaskowatości, chociaż wiele zależy oczywiście od odmiany. Np. Vibrant ma smak lekko poziomkowy - mówi Henryk Maruszak ze stowarzyszenia "Bielińska Truskawka". - Wynika to nie tyle z metod uprawy, co z naszego klimatu: ciepłych dni i chłodnych nocy.

Jednak należy pamiętać, że aby truskawka nabrała słodyczy, musi być nasłoneczniona. Jeśli zatem wiosna jest deszczowa i chłodna, owoce stają się bardziej kwaśne. Polskie odmiany truskawek różnią się także kolorem. Nasze są ciemniejsze i mniej regularne w kształcie.

CZYTAJ WIĘCEJ >> Po czym poznać polskie truskawki? Wyjaśniamy

Jeśli sami daliśmy się nabrać, na "polsko-hiszpańskie" truskawki, pozostaje jedno pocieszenie. Hiszpania także należy do Unii Europejskiej, więc standardy dotyczące uprawy tych owoców są takie same jak u nas.

Zobacz też:



Więcej o:
Copyright © Agora SA