74-letnia pani Zofia sama prowadzi piekarnię po mężu. O 7 rano chleba już nie ma, ludzie zapisują się na listy

Piekarnia przy ulicy Sienkiewicza, w jednej z najstarszych części Garwolina, to miejsce, jakich mało. Od 18 lat, pracując bez chwili przerwy przez 4 noce w tygodniu, prowadzi ją samodzielnie 74-letnia pani Zofia Kobus.

Dzień pani Zofii zaczyna się wtedy, kiedy większość ludzi dopiero kładzie się spać. Przed północą budzi się i wyrusza do piekarni, w której około 5:30 zjawią się pierwsi klienci, zwabieni aromatem świeżego pieczywa. Do tego czasu muszą powstać pachnące bochenki, które później rozejdą się w mgnieniu oka.

Sam chleb jest wyjątkowy. Od początku istnienia piekarni, aż do dziś wypiekany wciąż według tej samej, tradycyjnej receptury. Wciąż w piecu kaflowym, dziś już dostosowanym do wykorzystania ogrzewania z palników gazowych. W szczególnie "gorących" okresach, zwłaszcza przed świętami, z rąk pani Zofii wychodzi nawet kilkaset bochenków.

Zdjęcia z albumu 'Bezsenna'Zdjęcia z albumu 'Bezsenna' Fot. Dariusz Szubiński

Każdy bierze bochenek, a na ladzie pozostawia odliczoną kwotę

Żeby kupić chleb, do piekarni trzeba przyjść najpóźniej o 7 rano. Po razowy, wypiekany tylko we wtorek, nawet wcześniej - bliżej 6. Kiedy na paterze w oknie piekarni leży bochenek, to znak, że jest jeszcze szansa, by go dostać. Gdy znika, wiadomo, że dziś nie uda się go już kupić.

Jedyną szansą na to, żeby na pewno go dostać, nawet wtedy, kiedy nie uda nam się przyjść wcześnie, jest zapisanie się na specjalną listę na dany dzień. W okresie świątecznym jest inny system. Przed świętami Bożego Narodzenia czy Wielkanocą zostawia się torbę z przyczepioną kartką, na której zapisuje się ilość i rodzaj zamawianych chlebów

Zobacz wideo

Czas sprzedaży przypada na moment, kiedy do pieca po wypieku chleba wędrują bułki, których trzeba dopilnować. Wówczas pani Zofia jest przy piecu i często nie ma czasu, by obsługiwać klientów. Nikomu to jednak nie przeszkadza. Niektórzy zostają jednak na chwilę, by zamienić z właścicielką kilka słów. Inni pomagają jej niekiedy, robiąc za nią potrzebne zakupy.

Pani Zofia pracuje w piekarni od 45 lat - od dnia, kiedy jej mąż przejął ją po swoim ojcu. Tradycje piekarskie w tej rodzinie sięgają jednak o kilka pokoleń wstecz, do połowy ubiegłego wieku. Piekarnie rodziny Kobusów mieściły się w Stoczku Łukowskim i Sobolewie. Pierwsza usytuowana była natomiast w centrum Garwolina. Do czasu. Została zniszczona 8 września 1939 roku w efekcie nalotu. Kobusowie nie poddali się jednak i wybudowali nową - tę, która działa do dziś. Pani Zofia prowadzi ją sama od śmierci męża, już od 18 lat.

Zdjęcia z albumu 'Bezsenna'Zdjęcia z albumu 'Bezsenna' Fot. Dariusz Szubiński

Smak z dzieciństwa

Historia pani Zofii i jej chleba zachwyciła fotografa Dariusza Szubińskiego, który postanowił uwiecznić ją w wyjątkowym albumie zatytułowanym "bezSENna", pełnym poruszających, czarno-białych zdjęć. Na zawsze zatrzymały w czasie 70-letnią właścicielkę piekarni podczas samotnej nocnej pracy, powtarzającą po raz kolejny czynności, jakie wykonywała przez blisko 20 lat.

- Samą piekarnię pamiętam z czasów, kiedy jeszcze uczyłem się w liceum - mówi fotograf. - Było usytuowane tuż obok niej. Ta bliskość pozwalała na przerwach "wyskakiwać" po bułki, które zaspokajały głód. Czasami kupowaliśmy bochenek chleba i dzieliliśmy go, łamiąc na kilka części. Później, kiedy zamieszkałem z żoną, z wygody kupowaliśmy pieczywo po prostu w sklepach obok. Czas płynął, a ono po prostu stawało się coraz mniej smaczne. To już nie był chleb, jaki chciałem jeść. W końcu - mniej więcej 4 lata temu - przypomniałem sobie o piekarni, która stała obok mojego liceum. Postanowiłem pojechać i sprawdzić, czy nadal funkcjonuje. Okazało się, że tak właśnie jest. Tego dnia udało mi się kupić chleb. To był ten sam smak! Ten, który pamiętałem z dzieciństwa i z czasów liceum - dodaje Dariusz Szubiński.

"Oni potrzebują tego chleba, prawdziwego pieczywa"

Zdjęcia z albumu 'Bezsenna'Zdjęcia z albumu 'Bezsenna' Fot. Dariusz Szubiński

Szybko okazało się, że pieczeniem chleba zajmuje się tylko pani Zosia. To ona, najczęściej nieobecna i zajęta pracą w drugim pomieszczeniu, gdzie mieści się piec, odpowiadała na pozdrowienia klientów, a niekiedy podchodziła, by pobrać pieniądze za pieczywo.

- Czasami czekałem dłużej, by pani Zosia przyszła i wydała resztę, sama dała mi chleb - opowiada nam fotograf. Miałem wtedy okazję nieco lepiej przyjrzeć się drugiemu pomieszczeniu. Marzyłem, żeby tam wejść z aparatem i móc fotografować je oraz panią Zosię przy pracy, by zrealizować fotograficzny dokument.

- To osoba niezwykle wrażliwa, szczera i pracowita - chwali panią Zosię autor zdjęć. - Czasami widziałem ją mocno schorowaną, niemal z trudem poruszającą się. A jednak chleb co rano był gotowy. Wówczas nie miałem jeszcze pojęcia, z jak ogromną pracą, przez całą noc, w bólu się zmaga. Niesamowite jest również to, jak traktuje swoich klientów. Ma zaufanie do ludzi, którzy do niech przychodzą. Zna ich często osobiście i lubi z nimi rozmawiać. Kiedy o poranku przyjeżdża pierwszy samochód, po odgłosie silnika pani Zosia poznaje, kto przyjechał. Moim zdaniem ona pracuje bardziej dla tych ludzi, jej klientów - bo oni potrzebują tego chleba, prawdziwego pieczywa - niż po to, by zarobić na tym pieniądze - dodaje.

478 minut

Jak tłumaczył nam fotograf, szybko zapragnął uwiecznić panią Zofię i chleb na zdjęciach. Chciał sfotografować to, co jemu i wielu wiernym klientom wydawało się tak naturalne i piękne zarazem. Jak mówi - "pracę, która jest bardziej powołaniem, niż sposobem na finansowy sukces".

- Przekonanie samej pani Zosi do mojego planu trwało mniej więcej dwa lata - wyznaje Dariusz Szubiński. - W końcu się udało. To była tylko jedna noc zdjęć. Umówiliśmy się, że przyjdę o północy, bo wówczas zaczynała pracę pani Zosia. Ja pracowałem równo 478 minut, czyli prawie 8 godzin - od pierwszego do ostatniego zdjęcia. Stąd pierwotny pomysł nakładu wydania 480 egzemplarzy - wyjaśnia.

W ten sposób powstał niezwykły album "bezSENna", na który składa się 58 fotografii przedstawiający panią Zofię przy pracy. By uzbierać środki na wydanie albumu, pan Dariusz założył kampanię na serwisie "Polak Potrafi".

- Koszt samego albumu zależy jeszcze od ilości uzyskanych środków - tłumaczy nam fotograf. - Kampania na "Polak Potrafi" ma zagwarantować około 40 proc. kwoty, resztę staram się pozyskać od firm i instytucji. Muszę uzyskać pulę około 14 tysięcy złotych, by album był wydany w nakładzie około 500 egzemplarzy. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, wierzę, że uda się wydać 1000 sztuk. Jeśli zebrana kwota będzie wystarczająco wysoka, być może pozwoli to na zwiększenie nakładu a także na przygotowanie wystawy zdjęć, która będzie miała swój początek na wernisażu 6 kwietnia w galerii Kotłownia przy Centrum Sportu i Kultury w Garwolinie. Oceniam, że w najlepszym wypadku cena albumu wyniosłaby 65-70 zł. Może to więcej niż koszt standardowej książki, ale trzeba pamiętać, że nakłady książek zwykle przewyższają nakłady tego typu albumów. Mam jednak nadzieję, że ludzie - tak jak ja - pokochają tę opowieść o pięknie i szczerości codziennej pracy pani Zofii i jej efekty, prawdziwy, pyszny chleb - dodaje.

***

Niniejszy artykuł powstał na podstawie wywiadu z autorem zdjęć oraz informacji z tekstu, zamieszczonego na końcu albumu "bezSENna", napisanego przez Justynę Dybcio.

Więcej o:
Copyright © Agora SA