"25 proc. ryb pochodzi z nielegalnych źródeł". Części gatunków grozi wyginięcie. Których nie kupować?

Na świątecznym stole nie może zabraknąć ryby, prawda? A co, jeśli ryby się skończą - nie tylko w Polsce, ale na całym świecie? Ten scenariusz nie jest wcale aż taki nieprawdopodobny.

Czytasz artykuł w ramach Tygodnia Dobrego Serca na Gazeta.pl. Codziennie pokazujemy wam organizacje, których wsparcie czyni świat lepszym miejscem. Jedną z nich jest WFF, która działa aktywnie m.in. na rzecz ochrony zagrożonych gatunków ryb. Jeśli chcesz wesprzeć WWF wejdź tutaj >>

W 2006 roku na łamach czasopisma "Science" ukazał się niepokojący artykuł napisany przez grupę naukowców z kilku różnych krajów. Przeanalizowali oni setki badań, dotyczących fauny mórz i oceanów na Ziemi. Według ich przewidywań wszystkie dostępne obecnie w handlu dzikie gatunki ryb znikną z powierzchni naszej planety do 2048 roku.

To nie są czcze pogróżki. Jak podaje portal New Scientist, od roku 1950 podobny los spotkał już około 30 proc. gatunków ryb. Przy tym organizacja WWF w swoim poradniku "Jaka ryba na obiad?" ostrzega, że obecnie aż 90 proc. światowych zasobów ryb jest przełowionych lub poławianych na najwyższym możliwym poziomie.

Co możemy zrobić, aby choć trochę powstrzymać ten trend? Przede wszystkim kupować ryby ze sprawdzonych źródeł, odpowiednio oznaczone, ale też rezygnować z zakupu tych, które są zagrożone wyginięciem.

Zobacz wideo

"25 proc. ryb trafiających na nasze talerze pochodzi z nielegalnych źródeł"

Podczas zakupów patrz przede wszystkim, czy ryby, które kupujesz, mają na opakowaniu odpowiedni certyfikat. Certyfikat MSC (Marine Stewardship Council; w przypadku ryb dziko żyjących) oraz certyfikat ASC (Aquaculture Stewardship Council; w przypadku ryb hodowlanych) gwarantują, że kupowana przez nas ryba została złowiona lub wyhodowana w sposób przyjazny dla środowiska, a jej gatunkowi nie zagraża zagłada.

Certyfikaty MSC i ASCCertyfikaty MSC i ASC 

- Około 25 proc. wszystkich ryb trafiających na nasze talerze pochodzi z nielegalnych źródeł - mówi Anna Dębicka, Koordynator Programu MSC w Polsce. - Daje to nawet 26 milionów ton ryb rocznie. Aby ukrócić ten proceder, niezbędne jest zapewnienie możliwości kontrolowania połowów. Aby otrzymać certyfikat MSC, rybacy muszą udowodnić, że stada ryb są poławiane w sposób zrównoważony - w morzu pozostaje wystarczająca liczba osobników, żeby mogły się rozmnażać, a środowisko morskie jest chronione całościowo - by mogło nieprzerwanie być domem dla innych morskich gatunków. Regularnie przeprowadzane testy DNA certyfikowanych produktów dodatkowo potwierdzają, że są one prawidłowo oznakowane. Tak więc, jeśli kupujemy ryby ze znakiem MSC, mamy gwarancję, że pochodzą tylko z legalnych i pewnych źródeł i możemy kupować je z pełnym przekonaniem.

Jakich ryb nie kupować? Spośród popularnych gatunków nie powinniśmy zdaniem WWF kupować zwłaszcza dorady, halibuta, łososia bałtyckiego, miruny, morszczuka, siei/sielawy, soli i węgorza. Śmiało sięgajmy natomiast po dorsza atlantyckiego, czarniaka, karpia, łososia pacyficznego, plamiaka, śledzia czy szprota.

ŚledzieŚledzie Fot. Shutterstock

Zwracaj uwagę, z jakiego łowiska pochodzi ryba

- Poza nazwą handlową i łacińską danego gatunku oraz informacji o sposobie, w jaki dana ryba została złowiona, na etykiecie lub zawieszce w miejscu sprzedaży powinniśmy znaleźć również informację o tym, gdzie ryba została złowiona lub w jakim kraju wyhodowana - wyjaśnia ekspertka. - W przypadku ryb dziko żyjących, obszar połowu na etykiecie może być oznakowany kodem "FAO", zgodnie z międzynarodową klasyfikacją światowych łowisk Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa. Niestety regulacja ta nie obowiązuje produktów przetworzonych, w tym konserw i marynat.

Warto zwracać uwagę na to, skąd pochodzi ryba. Zasoby danego gatunku w jednym akwenie mogą być stabilne, w innym zaś zagrożone. Dla przykładu, według danych udostępnionych przez WWF, nie powinniśmy kupować niektórych ryb z łowiska oznaczonego symbolem FAO-27, położonego na Atlantyku, na północnym-zachodzie Europy (chyba że mają certyfikat MSC), w tym na przykład: dorsza czarnego i atlantyckiego, dorady, halibuta niebieskiego, łososia atlantyckiego, morszczuka czy sandacza.

SandaczSandacz Fot. Shutterstock

Metoda połowu ma znaczenie

Jeśli leży nam na sercu dobro środowiska naturalnego, powinniśmy również zwracać uwagę na to, czy ryby, które chcemy kupić, zostały schwytane za pomocą selektywnych narzędzi połowowych. Są to takie przyrządy, dzięki którym ze stada ryb wyławiane są osobniki o określonych cechach (np. wielkość, gatunek). Selektywne narzędzia połowowe zmniejszają prawdopodobieństwo, że w sieci złapią się również przypadkowe gatunki zwierząt, takie jak: delfiny, foki, żółwie morskie czy inne gatunki ryb.

- Jedna z najbardziej destrukcyjnych praktyk połowowych polega na wykorzystaniu cyjanku lub ładunków wybuchowych - opowiada Anna Dębicka. - Cyjanek wykorzystuje się, aby odurzyć ryby, bo w ten sposób łatwiej je złowić. Niestety w niektórych krajach nadal praktykuje się jego użycie. Gdzie indziej stosowane są środki wybuchowe, jak na przykład dynamit, używany, by zabić ryby. Martwe ryby wypływają na powierzchnię, a następnie zbierane są sieciami. Ryby złowione w taki sposób nie mogą być oznaczane certyfikatem MSC. Wszystkie inne metody (a wg FAO jest ich ponad 70) od netów, wędów, pułapek po trał są dopuszczone w programie MSC. Należy mieć na uwadze to, że każde narzędzie połowowe ma swoją specyfikę. W pewnym rejonie i na danym łowisku metoda może spełniać standardy MSC, a w innym już nie.

Połów rybPołów ryb Fot. Shutterstock

Co z czystością środowiska?

Żeby ryba była dla nas naprawdę zdrowa, powinna pochodzić z czystych wód. O to jednak wcale nie jest w dzisiejszych czasach tak łatwo. Czy można w jakiś sposób sprawdzić to na opakowaniu? Czy certyfikat MSC daje nam gwarancję, że ryba, którą kupujemy, pochodzi z nieskażonego środowiska?

- Certyfikat MSC nie ma bezpośredniego powiązania z jakością produktów ani z tym, czy pochodzą z czystych i nieskażonych wód - wyjaśnia ekspertka. - Jednak pośrednio wywiera na nie wpływ. Wynika to z faktu, że certyfikowani dostawcy - organizacje rybackie i przetwórnie - są regularnie kontrolowane i mamy pewność, że zachowują rygorystyczne standardy środowiskowe. Przy tym, dzięki ścisłej kontroli, łatwo zidentyfikować poszczególne produkty. Na każdym etapie procesu produkcji jesteśmy w stanie stwierdzić, skąd pochodzi dana ryba, przez kogo i w jaki sposób została złowiona oraz kiedy to nastąpiło. Dzięki temu wiemy, że logo MSC znajduje się tylko na najwyższej jakości rybach od kontrolowanych dostawców.

***

Nasz ekspert: Anna Dębicka - koordynator programu MSC w Polsce. Z wykształcenia oceanograf, a prywatnie miłośnik morskiej przyrody.

Więcej o:
Copyright © Agora SA