Na drastyczne skutki eksploatującej piątkowej nocy, nie ma dla urody nic lepszego nad przydługi sen i wlokące się w nieskończoność śniadanie, znane w pewnych kręgach jako brunching. Ponieważ dzień po imprezie bez wątpienia zalicza się do tych o obniżonej percepcji, dobrze jest postawić na potrawy zdrowe, orzeźwiające i łatwo przyswajalne, a w niezbędne półprodukty zaopatrzyć się dzień wcześniej.
Oto przykładowy set, pamiątka jednego z poranków kiedy to czas sączy się niespiesznie, jak ciepłą herbatkę: ożywczy koktajl z otrębami, serek wiosenny, pasta jajowa, grzanki, świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy, napar ze świeżej melisy.
Dla zaspokojenia pięciu gardeł potrzebuję następujące ilości... (lista nieco przydługa, ale wbrew pozorom na przygotowania czasu nie trzeba dużo, poza tym przecież planujemy brunching ;)
* 3kg pomarańczy * 4 kiwi * 1 cytryna * mały miód (lipowy lub kwiatowy) * świeża melisa * 2 pęczki szczypiorku * 1 pęczek rzodkiewki * 1 cebula * 2 serki twarogowe * 2 duże jogurty naturalne (najbardziej lubię kremowy bałkański lub grecki) * 6 jajek * kostka masła * otręby (małe opakowanie) * pieczywo (co kto lubi ciabata, bagietka, chleb...) * sól, pieprz
Szybka mobilizacja, podwijam rękawy i zabieram się do przygotowań. W pierwszej kolejności gotuję jajka na twardo, w międzyczasie przygotowuję resztę:
Idzie na pierwszy ogień ponieważ będzie mi potrzebny do innych potraw, poza tym najlepiej smakuje lekko schłodzony. Z zakupionej ilości pomarańczy odkładam 3-4 (w zależności od wielkości. jedna przyda się do smoothie resztę obieram i kładę na stole), pozostałe kroję na pół i wyciskam z nich sok - do ostatniej kropli. Przelewam do gustownego dzbanka (można dodać miąższ osadzony na sitku wyciskarki) i wkładam do lodówki na czas przygotowania pozostałych potraw.
* 4 kiwi * 1 pomarańcza * pół szklanki soku z pomarańczy * sok z połowy cytryny * 2 jogurty * 2 gałązki melisy (same listki)
* miód * otręby Kiwi obieram ze skórki, podobnie jak pomarańczę (z pomarańczy również trzeba ściągnąć błonkę zostawiając sam miąższ) owoce, jogurt, melisę, sok i 2 łyżki miodu wkładam do blendera i masakruję, aż ujrzę gładziuteńki, aksamitny koktajl (bez tego urządzenia też można sobie poradzić, siekając składniki na jak najmniejsze kawałki i przecierając je za pomocą drewnianej łyżki przez sitko). Koktajl przelewam do szklanych pucharków, posypuję każdy łyżką otrębów, polewam łyżeczką miodu, dekoruję listkiem melisy i do lodówki.
Jajka powinny już być gotowe, więc zdejmuję z gazu, odcedzam i robię resztę.
* 2 serki twarogowe (można sobie samemu taki zrobić, mieszając twaróg z łyżką śmietany) * pęczek rzodkiewki * 1 pęczek szczypiorku * sól, pieprz W tym przypadku wielkiej filozofii brak. Szczypiorek i rzodkiewkę kroję tak, jak mi się podoba, dodaję do serka, solę i pieprzę wedle uznania.
To niby rzecz prosta jak drut, a i tak w każdym domu przygotowuje się ją inaczej. Ja znam i uwielbiam taką:
* 6 ugotowanych na twardo jaj * 1 średnia cebula * 2 łyżki miękkiego masła * szczypiorek (na oko pół pęczka) * sól, pieprz Cebulę kroję na drobną kostkę, solę, miętoszę w rękach (żeby przeszła solą i lekko zmiękła) i przesypuję do miski. Kroję drobno szczypiorek, dodaję do cebuli. Jajka jeszcze ciepłe obieram i kroję na drobną kostkę (można do tego celu użyć noża, jajowej gilotynki, albo widelca). Wszystko mieszam w misce, dodaje 2 łyżki masła, sól, pieprz i gotowe.
* pęczek melisy (ok. 4-5 gałązek) * wrzątek (na oko 1,5litra) * 2 łyżki miodu * 3 plasterki cytryny ze skórką (cytrynę trzeba wcześniej sparzyć) Melisę układam w dzbanku, zalewam wrzątkiem, przykrywam i odstawiam na 5-10 min (w międzyczasie, zajmując się pieczywem) następnie dodaję miód i zgniatane w rękach plasterki cytryny (lepiej użyć drugiej ręki, nie tej po cebuli ;). Mieszam dokładnie.
Czas na tosty.. Najmilej byłoby mieć świeżutkie pachnące bułeczki, ale większość pieczywa udaje się reanimować w tosterze, opiekaczu, piekarniku a nawet na patelni. Jeśli nikomu się nie chce wyjść do piekarni, robimy grzanki!
Tymczasem przygotowuję stół, najpiękniej jak potrafię, bo w końcu spędzimy przy nim dużo czasu. Zanim zapach podpiekanego chleba zacznie kręcić w nozdrzach imprezowiczów wszystkie frykasy lądują na stole. Od tej pory rządzi na nim wolność i swoboda.
Przyznam że te ciągnące się w nieskończoność śniadania, to wspaniały zwyczaj, który udaje mi się praktykować po dziś dzień.