Regenerujące afterparty

Z rozrzewnieniem wspominam beztroskie czasy studenckie, kiedy to człowiek, robiąc tysiące rzeczy na raz, zawsze znalazł miejsce na błogie lenistwo w doborowym gronie. Z biegiem czasu tradycją stały się weekendowe rekonesanse po knajpach, zwane również warsztatami clubbingu. Po wyczerpujących pląsach bezdusznym byłoby odmówienie schronienia grupie barwnych towarzyszek, zwłaszcza gdy się mieszka tuż obok centralnego gniazda rozpusty.

Na drastyczne skutki eksploatującej piątkowej nocy, nie ma dla urody nic lepszego nad przydługi sen i wlokące się w nieskończoność śniadanie, znane w pewnych kręgach jako brunching. Ponieważ dzień po imprezie bez wątpienia zalicza się do tych o obniżonej percepcji, dobrze jest postawić na potrawy zdrowe, orzeźwiające i łatwo przyswajalne, a w niezbędne półprodukty zaopatrzyć się dzień wcześniej.

Oto przykładowy set, pamiątka jednego z poranków kiedy to czas sączy się niespiesznie, jak ciepłą herbatkę: ożywczy koktajl z otrębami, serek wiosenny, pasta jajowa, grzanki, świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy, napar ze świeżej melisy.

Dla zaspokojenia pięciu gardeł potrzebuję następujące ilości... (lista nieco przydługa, ale wbrew pozorom na przygotowania czasu nie trzeba dużo, poza tym przecież planujemy brunching ;)

* 3kg pomarańczy * 4 kiwi * 1 cytryna * mały miód (lipowy lub kwiatowy) * świeża melisa * 2 pęczki szczypiorku * 1 pęczek rzodkiewki * 1 cebula * 2 serki twarogowe * 2 duże jogurty naturalne (najbardziej lubię kremowy bałkański lub grecki) * 6 jajek * kostka masła * otręby (małe opakowanie) * pieczywo (co kto lubi ciabata, bagietka, chleb...) * sól, pieprz

Szybka mobilizacja, podwijam rękawy i zabieram się do przygotowań. W pierwszej kolejności gotuję jajka na twardo, w międzyczasie przygotowuję resztę:

***sok z pomarańczy***

Idzie na pierwszy ogień ponieważ będzie mi potrzebny do innych potraw, poza tym najlepiej smakuje lekko schłodzony. Z zakupionej ilości pomarańczy odkładam 3-4 (w zależności od wielkości. jedna przyda się do smoothie resztę obieram i kładę na stole), pozostałe kroję na pół i wyciskam z nich sok - do ostatniej kropli. Przelewam do gustownego dzbanka (można dodać miąższ osadzony na sitku wyciskarki) i wkładam do lodówki na czas przygotowania pozostałych potraw.

***orzeźwiające smoothie***

* 4 kiwi * 1 pomarańcza * pół szklanki soku z pomarańczy * sok z połowy cytryny * 2 jogurty * 2 gałązki melisy (same listki)

* miód * otręby Kiwi obieram ze skórki, podobnie jak pomarańczę (z pomarańczy również trzeba ściągnąć błonkę zostawiając sam miąższ) owoce, jogurt, melisę, sok i 2 łyżki miodu wkładam do blendera i masakruję, aż ujrzę gładziuteńki, aksamitny koktajl (bez tego urządzenia też można sobie poradzić, siekając składniki na jak najmniejsze kawałki i przecierając je za pomocą drewnianej łyżki przez sitko). Koktajl przelewam do szklanych pucharków, posypuję każdy łyżką otrębów, polewam łyżeczką miodu, dekoruję listkiem melisy i do lodówki.

Jajka powinny już być gotowe, więc zdejmuję z gazu, odcedzam i robię resztę.

***serek wiosenny***

* 2 serki twarogowe (można sobie samemu taki zrobić, mieszając twaróg z łyżką śmietany) * pęczek rzodkiewki * 1 pęczek szczypiorku * sól, pieprz W tym przypadku wielkiej filozofii brak. Szczypiorek i rzodkiewkę kroję tak, jak mi się podoba, dodaję do serka, solę i pieprzę wedle uznania.

***pasta jajowa***

To niby rzecz prosta jak drut, a i tak w każdym domu przygotowuje się ją inaczej. Ja znam i uwielbiam taką:

* 6 ugotowanych na twardo jaj * 1 średnia cebula * 2 łyżki miękkiego masła * szczypiorek (na oko pół pęczka) * sól, pieprz Cebulę kroję na drobną kostkę, solę, miętoszę w rękach (żeby przeszła solą i lekko zmiękła) i przesypuję do miski. Kroję drobno szczypiorek, dodaję do cebuli. Jajka jeszcze ciepłe obieram i kroję na drobną kostkę (można do tego celu użyć noża, jajowej gilotynki, albo widelca). Wszystko mieszam w misce, dodaje 2 łyżki masła, sól, pieprz i gotowe.

***napar ze świeżej melisy***

* pęczek melisy (ok. 4-5 gałązek) * wrzątek (na oko 1,5litra) * 2 łyżki miodu * 3 plasterki cytryny ze skórką (cytrynę trzeba wcześniej sparzyć) Melisę układam w dzbanku, zalewam wrzątkiem, przykrywam i odstawiam na 5-10 min (w międzyczasie, zajmując się pieczywem) następnie dodaję miód i zgniatane w rękach plasterki cytryny (lepiej użyć drugiej ręki, nie tej po cebuli ;). Mieszam dokładnie.

***pieczywo***

Czas na tosty.. Najmilej byłoby mieć świeżutkie pachnące bułeczki, ale większość pieczywa udaje się reanimować w tosterze, opiekaczu, piekarniku a nawet na patelni. Jeśli nikomu się nie chce wyjść do piekarni, robimy grzanki!

Tymczasem przygotowuję stół, najpiękniej jak potrafię, bo w końcu spędzimy przy nim dużo czasu. Zanim zapach podpiekanego chleba zacznie kręcić w nozdrzach imprezowiczów wszystkie frykasy lądują na stole. Od tej pory rządzi na nim wolność i swoboda.

Przyznam że te ciągnące się w nieskończoność śniadania, to wspaniały zwyczaj, który udaje mi się praktykować po dziś dzień.

Copyright © Agora SA