Blog tygodnia: Bea w kuchni

Bywanie na kulinarnych forach i blogach z czasem coraz bardziej zaczęło mnie wciągać. Uległam więc namowom jednej z blogujących koleżanek i rzuciłam się w ten nieznany, wirtualny świat.

Od 15 lat mieszkasz w Szwajcarii. Co cenisz w tamtejszej kuchni?

Przede wszystkim jako wielbicielka sera i czekolady, mam tu mój mały kulinarny raj. Pierwszym daniem, jakiego na helweckiej ziemi spróbowałam było oczywiście serowe fondue oraz raclette, które stały się moją wielką kulinarną szwajcarską miłością.

To jesienią i zimą częściej serwuję dania z tutejszej kuchni, które może nie są zbytnio wyrafinowane czy dietetyczne, są jednak mocno rozgrzewające i treściwe. Znajdziemy tu sporo potraw z ziemniaków (jak chociażby znane wszystkim rösti), dań mięsnych czy rybnych. To tutaj po raz pierwszy skosztowałam wielu warzyw, których wcześniej zupełnie nie znałam : pasternak, topinambur czy skorzonera na stałe zagościły już w mojej kuchni.

A co do wspomnianej wyżej czekolady, to nic nie jest w stanie zastąpić zakupów w moim ulubionym sklepiku "z duszą", który istnieje od 1850 roku. Czekolada produkowana jest na miejscu według tradycyjnych receptur, a wybór jest wprost niebywały (blisko 50 przeróżnych smaków!). To prawdziwy raj dla takiego czekoladoholika jak ja.

Kiedy nauczyłaś się gotować?

Przyznaję, że to dopiero tu, w Szwajcarii tak "na poważnie" zainteresowałam się kuchnią. W domu rodzinnym gotowałam rzadko, by nie powiedzieć - praktycznie wcale. Owszem, umiałam przygotować kilka prostych potraw, jednak nic ponad to.

Ucząc się gotować zaczęłam przede wszystkim interesować się kuchnią wegetariańską (mąż nie je mięsa ani ryb), jedzeniem również dla zdrowia, nie tylko dla wypełniania żołądka. Wyznaję zasadę, że jesteśmy tym, co jemy i że "zdrowe" naprawdę nie musi oznaczać "niesmaczne". Nie popadam w skrajności, nie jestem fanatyczką, lubię jednak wiedzieć co kupuję i co jem. Wybieram produkty dobrej jakości, w miarę możliwości ekologiczne i sezonowe. Na początku gotowałam wszystko dokładnie wg przepisów, z czasem zaczęłam sobie pozwalać na coraz większe dowolności nie tyko w proporcjach, ale i w składnikach (jedynie w przepisach na ciasta przestrzegam proporcji w miarę skrupulatnie), a później już przyszedł czas na mniejsze i większe eksperymenty.

Dlaczego zdecydowałaś się na własny kulinarny blog?

Bywanie na kulinarnych forach i blogach z czasem coraz bardziej zaczęło mnie wciągać. Wcześniej nie myślałam zupełnie o założeniu własnego bloga, jednak proszona coraz częściej przez znajomych o różne przepisy stwierdziłam, że tak będzie może wygodniej, gdyż każdy będzie mógł zerknąć na bloga w dowolnej chwili, czy to mieszkając w Polsce czy w Szwajcarii. Uległam więc namowom jednej z blogujących koleżanek i rzuciłam się w ten nieznany, wirtualny świat. Często patrząc na moje pierwsze wpisy i zdjęcia mam ochotę jak najszybciej je wykasować, stwierdzam jednak, że jest to w pewnym sensie powrót do przeszłości, namacalny dowód na to, jak się przez ten czas zmieniłam i czego nauczyłam. Poświęcam blogowi sporo czasu i energii, zupełnie jednak tego nie żałuję. Poza tym, dzięki tej wirtualnej przygodzie poznałam wiele niesamowitych osób, których w przeciwnym razie pewnie nigdy bym nie spotkała.

Największe wyzwanie kulinarne jakiego się podjęłaś to...

Z pewnością było to upieczenie moich pierwszych francuskich makaroników oraz prawdziwego, domowego chleba na zakwasie. Przekonałam się, że nie taki diabeł straszny i że dysponując dobrym przepisem oraz radami specjalistów nawet w naszej małej, domowej kuchni wiele możemy dokonać. Wcześniej nie sądziłam, że w domu można upiec prawdziwy , pyszny chleb, z rumianą, chrupiącą skórką, na dodatek na zakwasie. Chleby które piekłam wcześniej były drożdżowcami z maszyny i niewiele z prawdziwym chlebem miały wspólnego. Kilka lat temu jednak zupełnie przypadkiem trafiłam na pewne forum kulinarne, gdzie dzięki nieocenionym radom chlebowych specjalistek - Tatter (Piekarnia Tatter) i Mirabbelki (Chleb Info) - i ja postanowiłam zmierzyć się z domowym wypiekiem chleba. Wprawdzie pierwsze próby nie były zbytnio udane, jednak z czasem każdy bochenek stawał się piękniejszy i smaczniejszy. I choć nadal wiele jeszcze muszę się nauczyć, to radość z takiego własnoręcznie przygotowanego chleba jest przeogromna.

Które smaki są Ci najbliższe?

Fascynują mnie potrawy proste i smakowite zarazem, które nie wymagają spędzania całego dnia w kuchni. Lubię kontrasty, pod warunkiem jednak, że tworzą one harmonijną całość. Nie wyobrażam sobie już mojej kuchni bez dobrej oliwy z oliwek i octu balsamicznego, parmezanu, świeżych ziół, czy przeróżnych przypraw z czterech stron świata.

Przygotowywane przeze mnie dania raczej nie należą do tradycyjnych - to mieszanka wielu smaków i różnych wpływów. Nie mam też ulubionego typu kuchni, w każdej z nich właściwie znajduję coś dla siebie, choć z całą pewnością szczególnym sentymentem darzę kuchnię śródziemnomorską (i gdybym tylko mogła, natychmiast zamieszkałabym gdzieś wśród toskańskich wzgórz ;)). Jako że pracuję z cudzoziemcami (wykładam w szkole językowej), to bardzo często mam okazję spróbować czegoś nowego, czasem zaskakującego, zazwyczaj niebywale smacznego. Szczególnie posmakowały mi dania kuchni arabskiej, ale również etiopskiej (ich słynna injera / indżera z pikantnym, mięsnym sosem jest wyborna!). Muszę przyznać, że te kulinarne degustacje łączące ludzi z przeróżnych stron świata są bardzo miłą częścią mojej pracy.

W gotowaniu stawiasz na eksperymenty czy intuicję?

Częściej chyba jednak na intuicję. Znam siebie i swoje kubki smakowe na tyle, że wiem co może mi posmakować, a co nie, co połączy się w harmonijną całość, co pozostawi niedosyt, a co raczej niesmak. Często powtarzam, iż w gotowaniu jest coś z magii - wystarczy bowiem umiejętnie wymieszać kilka składników, aby powstało coś niesamowitego, niebywałego i innego za każdym razem. Choć oczywiście warto eksperymentować, gdyż czasami to właśnie przez przypadek możemy odkryć coś, o czym nigdy wcześniej nie pomyśleliśmy.

Pamiętasz swój pierwszy kulinarny zachwyt?

Nie był to zachwyt konkretnym daniem, a raczej dzień w którym zrozumiałam, że z kilku najprostszych składników można stworzyć niesamowicie aromatyczne i wyborne danie, szczególnie wtedy gdy używamy dobrych jakościowo produktów. Świeże, aromatyczne zioła, dojrzałe warzywa, dobra oliwa i kawałek smakowitego sera, a do tego rzecz jasna lampka pysznego wina. Pochwała prostoty.

Skąd czerpiesz inspiracje?

Uwielbiam przeglądać książki i czasopisma z pięknymi, kulinarnymi zdjęciami. Jestem wzrokowcem, więc aspekt wizualny jest dla mnie niezwykle ważny. Często samo zdjęcie jest już wystarczającą inspiracją; nawet jeśli czytam przepis, to i tak automatycznie zaczynam coś w nim zmieniać. Często przyciąga mnie kolor, czasami sam wygląd potrawy czy jakiś oryginalny jej składnik. Inspiracje czerpię również z Internetu czy telewizyjnych programów kulinarnych. Lubię słuchać i czytać o tym, co zachwyca innych. Czasami zwykły spacer pośród straganów pełnych warzyw wystarczy, by pomysł na danie nagle zrodził się w głowie. W zależności od tego, co jest akurat sezonowo dostępne, mieszam smaki, aromaty i kolory. I przyprawy, których w mojej kuchni nigdy nie brakuje.

Jakie rady dałabyś początkującym adeptom sztuki kulinarnej?

Przede wszystkim - mierzyć siły na zamiary. Nie zaczynać od dań niezwykle skomplikowanych, a raczej od tych najprostszych, elementarnych, korzystając ze sprawdzonych przepisów. Jeśli pod ręką nie mamy świetnie gotującej mamy, babci czy cioci, to z pomocą mogą nam przyjść również fora kulinarne czy blogi, gdzie zawsze znajdzie się ktoś, kto doradzi i wytłumaczy. Ważne jest też, by się nie zrażać. Być może nie wszystko uda nam się za pierwszym podejściem, kiedyś jednak uda się z pewnością. Pamiętajmy też, że podstawą sukcesu jest dobry przepis oraz jak najlepszej jakości składniki. Jeśli ciasto z jakiegoś przepisu nie wyszło nam już po raz kolejny - poszukajmy innego. Gotowanie ma być przyjemnością, nie zaś ciągłą frustracją.

Przepis Beaty: Zupa z pieczonych warzyw

Na moim jesienno-zimowym regularnie pojawiają się pieczone warzywa. To jeden z moich ulubionych sposobów na pyszne, aromatyczne danie. Wystarczy warzywa - jakie lubimy i jakie akurat mamy - pokroić, umieścić na blasze lub w dużym, żaroodpornym naczyniu, suto skropić oliwą, posypać odrobiną soli, dodać nieco ulubionych ziół czy przypraw, wstawić do gorącego piekarnika i zapomnieć o nich na jakiś czas. Tak, zapomnieć! Aromat piekących się warzyw sam bowiem przywoła nas z powrotem do kuchni w odpowiednim czasie. Tak przygotowane warzywa możemy zmiksować z dodatkiem bulionu, by otrzymać wspaniałą, rozgrzewającą zupę.

150 g pora

200 g pasternaku

200 g korzenia pietruszki

700 g dyni*

oliwa z oliwek

przyprawy (po ok. 1 łyżeczki curry i / lub kuminu, kolendry, kurkumy + 1 łyżeczki imbiru)

sól, pieprz

ok. litr bulionu

*można w zamian użyć batatów lub marchewki

Piekarnik nagrzać do 200°C. Dynię, pasternak i korzeń pietruszki obrać i pokroić w jednakowej wielkości kawałki. Ułożyć warzywa na blasze i posmarować oliwą wymieszaną z przyprawami (wedle smaku i uznania). Posolić i piec do miękkości. Gdy warzywa zaczynają być miękkie, pora pokroić w cienkie plasterki i udusić w 2 łyżkach oliwy (do miękkości).

Następnie wszystkie warzywa zmiksować z dodatkiem bulionu tak, by otrzymać kremową konsystencję (dodając na początku nieco mniej bulionu i dolewając go ewentualnie w trakcie miksowania). Doprawić do smaku i udekorować każdą porcję kleksem śmietany.

Chcesz wiedzieć więcej - zajrzyj na www.beawkuchni.com

Cykl "Blog Tygodnia" ma prezentować niezależną kuchnię polską - blogerów i ich pomysły na gotowanie. Jeśli znasz ciekawy blog lub sam/a taki prowadzisz i chcesz zaprezentować się czytelnikom ugotuj.to pisz na adres: ugotuj.to@gazeta.pl

Więcej o:
Copyright © Agora SA