Blog tygodnia: Around the kitchen table

Miałam 14 lat i upiekłam tort. Taki prawdziwy, polski, z dwóch biszkoptów przełożonych masą maślano-jajeczną. Później była pierwsza pizza z prodiża, szarlotka i próby gotowania bardziej skomplikowanych dań.

Mieszkasz w Manchesterze, ale na swoim blogu nie prezentujesz potraw brytyjskich. Nie lubisz kuchni Wyspiarzy?

Kuchnia Wyspiarzy mnie nie kręci. Pewnie moja wypowiedź poruszy niebo i ziemię, ale dla mnie to pojęcie tak naprawdę nie istnieje. Anglia to raj dla firm produkujących półprodukty i gotowe potrawy, które wystarczy odgrzać i obiad gotowy. Kuchnia brytyjska jak gąbka chłonie smaki z całego świata, ale sama w sobie to dla mnie naprawdę nic wyjątkowego. Pełno w niej frytek (chips), chipsów (crisps), bekonu, fasolki z puszki i porcji lasagne z marketowej chłodziarki. Oczywiście nie twierdzę, że zupełnie nikt tutaj nie gotuje, ale młodzi ludzie wolą spędzać czas w restauracjach i w pubach niż poświęcić wieczory na ugotowanie smacznego obiadu. Marzę, by poznać starsze pokolenie Anglików i przenieść się w świat puddingów i prawdziwego Christmas Cake, bo głęboko wierzę, że oni w swoich domach podtrzymują rodzinne tradycje.

Co daje Ci prowadzenie kulinarnego bloga?

Myślę, że przede wszystkim rozwija mnie to kulinarnie, ale też wspaniale odpręża po całym dniu pracy. Na pewno też blog daje mi satysfakcję, bo tak wiele wiedzy zdobyłam w przeciągu tych dwóch lat. Nauczyłam się łączyć przeróżne aromaty i przerabiać przepisy wg własnych smaków. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że muszę się jeszcze bardzo dużo nauczyć i daleko mi do sławnych szefów kuchni czy znanych fotografów, ale teraz już chyba może być tylko lepiej. Nawiązałam również wiele wspaniałych znajomości i bardzo bym chciała, żeby co najmniej połowa z nich przerodziła się we wspaniałe przyjaźnie.

A co zdecydowało, że zdecydowałaś się na taką formę internetowej aktywności?

Może zabrzmi to głupio, ale początkowo nie chciałam prowadzić otwartego bloga. Swoją przygodę z robieniem zdjęć i dzieleniem się przepisami rozpoczęłam na fotoforum gazeta.pl, ale z różnych przyczyn zrezygnowałam z niego. Wtedy trafiłam też na kilka blogów kulinarnych i pomyślałam, że to świetny sposób na prowadzenie swojej książki kucharskiej (gdzie nikt nie wytknie mi, że mój przepis jest za mało tajski, chiński czy japoński) i dzielenia się nią z najbliższymi. W końcu zdecydowałam, że blog będzie dostępny dla wszystkich czytelników - może ktoś kiedyś skorzysta z moich rad i wskazówek, które przekazała mi moja Mama i których staram się udzielać na blogu jak najwięcej? I tak oto powstał mój Kuchenny Stół i wszystko, co dookoła niego się dzieje.

Jak zaczęła się Twoja kulinarna przygoda?

Miałam 14 lat i upiekłam tort. Taki prawdziwy, polski, z dwóch biszkoptów przełożonych masą maślano-jajeczną. Później była pierwsza pizza z prodiża, szarlotka i próby gotowania bardziej skomplikowanych dań. To jak gotuję teraz zawdzięczam przed wszystkim swojej Mamie, która jest najwspanialszą kobietą na świecie. To dzięki niej nie musiałyśmy (mam dwie siostry) nosić na szyi kluczy do domu, jeść obiadów w szkolnych stołówkach, a po powrocie do domu na stole czekał ciepły obiad. Tak naprawdę gotować zaczęłam na studiach we Wrocławiu, bo na jeżdżenie do domu co weekend i przywożenie zapasów jedzenia było po prostu za daleko (ok. 600km). Więc zakasałam rękawy i wymyślałam przeróżne potrawy tak, by nie przekroczyć szczupłego budżetu studenckiego. Teraz dookoła mnie jest tyle inspiracji i wspaniałych przepisów, że musiałabym jeść dziesięć obiadów dziennie żeby być ze wszystkim na bieżąco. Na szczęście mam swoje ulubione smaki i raczej się ich trzymam.

Twój blog oprócz potraw to również piękne fotografie. Jak wymyślasz swoje stylizacje?

Tak naprawdę to ciągle się uczę i chłonę wszystkie rady i krytykę jak gąbka. Podziękowania należą się głównie mojemu Partnerowi, który z racji wykonywanego zawodu zwraca uwagę na najdrobniejsze szczegóły, których kiedyś po prostu nie zauważałam. Nie kupuję miliona magazynów i ton książek kulinarnych, ale mam swoje ulubione pozycje. Inspiracją (podejrzewam, że nie tylko dla mnie) jest wspaniały BBC GoodFood Magazine, w którym zawsze są przepiękne zdjęcia. Nie fotografuję i nie publikuję na blogu wszystkiego co jem. Są takie dni, że chociaż bardzo się staram, zdjęcie nie chce wyjść - wtedy składam sprzęt i nie ruszam go do następnego weekendu. Zrezygnowałam z robienia zdjęć w tygodniu, gdy nie mam dostępu do dziennego światła. Zdjęcia robione przy sztucznym świetle nie mają duszy. Są płaskie, nie widać pięknych linii i załamań światła. Według mnie każde zdjęcia ma swój określony ład i porządek, który zależy od tego, co fotografujemy. Bardzo często ludzie pytają mnie, czy mam profesjonalny sprzęt i studio. Nie mam. Zdjęcia robię starszym modelem aparatu Canon, nie doświetlam ich i nie stosuję żadnych magicznych udoskonaleń. Za to wszystkim polecam funkcję manual i zakup statywu. Nie musi być to bardzo drogi model z najwyższej półki, ale musi być stabilny i mieć swój ciężar. Jest on bardzo przydatny szczególnie dla początkujących fotografów (tak jak ja), którzy nie mają stabilnej ręki. A stylizacja? Tak naprawdę rodzi się w trakcie robienia zdjęć. Czasami przeważają milimetry żebym skasowała wszystkie zrobione zdjęcia, ale ja po prostu bardzo nie lubię poucinanych i krzywych zdjęć.

W morzu kulinarnych blogów i pięknie wydanych książek kucharskich czasem trudno wybrać te właściwe drogowskazy. Skąd sama czerpiesz inspiracje?

Z zeszytu mojej Mamy i swojego segregatora, który z dnia na dzień rośnie w szerz. Mam tam wszystko od wycinków z gazet, po listę linków do ulubionych przepisów, aż do listy książek kucharskich 'do kupienia'. Tak naprawdę wspaniałą inspiracją są blogi kulinarne - każdy jest inny, każdy kusi innym smakiem i cieszy oczy innym zdjęciem. I książki. Bez nich nie byłabym dzisiaj tym, kim jestem. Może to, co napiszę zabrzmi dziwnie, ale nie lubię książek napisanych przez 'sławnych' szefów kuchni. Często kupuję książki mniej znanych autorów, które okazują się być wspaniałą publikacją. Nie lubię również uprawiania dziwnych fuzji, jak napisanie książki o włoskiej kuchni przez angielskiego szefa kuchni. To tak jakby napisał nowy tom kuchni polskiej - ja bym jej na pewno nie kupiła, ale z wielką chęcią kupiłabym jego książkę o tradycyjnej kuchni angielskiej. Tak naprawdę inspiracją jest wszystko, co nas otacza. Jak często zdarza nam się, że patrzymy na jakiś produkt i w głowie wymyślamy dla niego przeróżne kombinacje?

Coraz więcej osób piecze domowy chleb. Sama wraz z dwiema innymi blogerkami założyłaś "Weekendową Piekarnię po godzinach". Jak myślisz skąd bierze się ten nowy trend?

Myślę, że coraz więcej ludzi chce mieć wpływa na to co je. Pieczenie chleba to wspaniała czynność i nie ma w tym nic trudnego. Owszem wymaga to czasu i uwagi (wiem po sobie jak ciężko jest mieć w domu swoją małą piekarnię, kiedy pracuje się na cały etat), ale uczucie, kiedy wyciągamy z pieca swój pierwszy bochenek chleba lub tuzin bułek jest cudowne i nigdy się go nie zapomina. Ukłony i podziękowania należą się Tatter (piekarnia Tatter) oraz Mirabbelce (Chleb info), które jako pierwsze przecierały nam szlaki i odkrywały tajemnice wypiekania domowego pieczywa. To dzięki nim hoduję swój zakwas, wiem co to zaczyn, hydracja i średnio rozwinięty gluten i to dzięki nim powstało tak wiele 'chlebowych' blogów, a my jesteśmy bogatsi o kolejne techniki i piekarniczą wiedzę.

Pomysł na Weekendową piekarnię po godzinach narodził się już ponad rok temu i w końcu doczekał się realizacji. Mamy nadzieję, że nasze wskazówki i porady przydadzą się innym, a może nawet przekonają, że pieczenie chleba to ogromna radość i satysfakcja. I ten smak!

Twoje wymarzone menu to:

Ciężki wybór, ale na pewno byłoby to połączenie różnych smaków z całego świata. Może sałatka caprese, gazpacho, zupa jarzynowa z warzyw z ogrodu Mamy, placki ziemniaczane Taty podane z kwaśną śmietaną, pierogi z jagodami polane słodką śmietaną i posypane cukrem waniliowym z prawdziwą wanilią, zielone tajskie curry z bakłażana, zupa Miso, tiramsu. Nie potrafię wybrać jednego!

Czego nigdy nie brakuje w Twojej lodówce?

Przede wszystkim prawdziwego masła, koziego mleka, jajek i butelki dobrego, białego wina. Jest też dojrzały żółty ser, słoik dżemu lub marmolady dobrej jakości, czasem kilka plasterków dobrej wędliny. Oprócz tego pełno jest u nas sezonowych warzyw, owoców i domowego pieczywa.

Co poradziłabyś osobom, które dopiero zaczynają gotować?

Trening czyni mistrza i nigdy nie należy się poddawać. Nawet jeśli coś nie wyszło nam pięć razy, to za szóstym na pewno się uda. Nikt z nas nie jest doskonały i nie mamy patentu na wszystko, ale im więcej gotujemy, tym stajemy się lepszymi kucharzami i zaczynamy wyłapywać przeróżne aromaty, których wcześniej nie zauważaliśmy. Nie bójmy się ich łączyć razem! Gorąco namawiam wszystkich do tworzenia własnych przepisów, bo to wielka radość, kiedy przepis wymyślimy, przerobimy lub zmienimy, a później będziemy rozpieszczać nasze podniebienia. Nigdy nie gotuję, kiedy jest mi źle lub mam jakiś problem, bo uważam, że w przygotowanie jedzenia powinno wkładać się same pozytywne emocje. Dopieszczone potrawy są nieporównywalnie smaczniejsze niż te przygotowane na szybko i bez zacięcia.

Przepis Eweliny: Pasta sojowa z pieczarkami - inspiracją był przepis Agnieszki Kręglickiej na pasztet z soczewicy

Przygotowując tą pastę należy pamiętać, że soja tak jak i inne warzywa z jej rodziny nie mają w sobie wiele aromatu i nie należy żałować jej przypraw i oliwy, które wspaniale podkreślą w niej to, co najlepsze. Soja pięknie przyprawy przyjmie i odwdzięczy się cudownym smakiem.

1 szklanka soi, 2 saszetki bouquet garni*, 4 kulki ziela angielskiego, 4 kuli jałowca, 4 kulki czarnego pieprzu, szczypta suszonego majeranku, 1 łyżka wędzonej soli Maldon (lub 1 łyżki zwykłej soli), 200g pieczarek chestnut (lub białych), 2 średnie marchewki, 1 duża cebula, 1 średni por, 3 duże ząbki czosnku, szczypta płatków chilli, 2 łyżeczki łagodnego curry (w proszku), 1 łyżeczka mielonego imbiru, kilka kropel ulubionego sosu sojowego, sól wędzona Maldon (lub inna sól), świeżo mielony czarny pieprz, szczypta pieprzu cytrynowego, mała tubka koncentratu pomidorowego (ok 100g), kilka kropel soku z cytryny, ok. 6 łyżek oliwy do smażenia, oliwa extra virgin (najlepiej cytrynowa)

Ziarna soi zalewamy trzema szklankami zimnej wody i zostawiamy na całą noc (można zrobić to przed wyjściem do pracy i wieczorem zabrać się za przygotowanie pasztetu).

Po tym czasie wodę odlewamy, soję przekładamy do garnka, zalewamy świeżą wodą tak, by co najmniej jej objętość była dwa razy większa niż objętość soi, dodajemy bouquet garni , ziele angielskie, jałowiec, pieprz oraz majeranek (majeranek złagodzi działanie soi na nasz żołądek) i gotujemy około godziny, aż soja będzie miękka.

Wodę odlewamy (zachowując kilka łyżek), wyjmujemy saszetki bouquet garni, a soję wraz z przyprawami rozdrabniamy w blenderze. Pieczarki oczyszczamy i kroimy na cienkie półplasterki. Marchew obieramy i ścieramy na tarce do jarzyn (duże oczka). Por oczyszczamy i kroimy w cienkie plasterki. Cebulę obieramy i kroimy w cienkie półksiężyce.

Czosnek przeciskamy przez praskę. Na patelni rozgrzewamy oliwę do smażenia, dodajemy wszystkie przyprawy i czosnek i smażymy 3 minuty często mieszając. To pozwoli uwolnić z nich cały aromat. Na tym etapie należy uważać z solą w myśl zasady, że lepiej dosolić nić potrawę 'odsolić'. Następnie dodajemy wszystkie warzywa i całość smażymy przez około 10 minut, aż warzywa zmiękną. Warzywa wraz ze wszystkimi sokami i oliwą przekładamy do misy od blendera. Dodajemy 2-3 łyżki wody, w której gotowała się soja i 2-3 łyżki oliwy z oliwek. Całość mocno rozdrabniamy. Teraz partiami dodajemy soję, koncentrat pomidorowy i sok z cytryny i jeszcze raz rozdrabniamy. Dolewamy tyle oliwy by pasta swobodnie dała się rozsmarować. Doprawiamy wg uznania - pasta powinna być lekko pikantna i mieć lekko korzenny smak. Podajemy z pieczywem wszelkiego rodzaju.

Smacznego!

* Klasyczny bouquet garni składa się z 3 gałązek natki pietruszki, 1 gałązki tymianku i 1 małego liścia laurowego zawiniętych razem w liść pora lub związanych za pomocą 'nitki' selera naciowego. W zależności od przygotowywanej potrawy bouquet garni może zawierać bazylię, rozmaryn, ziarenka pieprzu czarnego, cząber lub szałwię lub może mieć dodatek warzyw: marchewka, seler naciowy, seler, por, cebula czy korzeń pietruszki.

Chcesz wiedzieć więcej, zajrzyj na table-table.blogspot.com

Cykl "Blog Tygodnia" ma prezentować niezależną kuchnię polską - blogerów i ich pomysły na gotowanie. Jeśli znasz ciekawy blog lub sam/a taki prowadzisz i chcesz zaprezentować się czytelnikom ugotuj.to pisz na adres: ugotuj.to@gazeta.pl

Więcej o:
Copyright © Agora SA