Może zabrzmi to dziwnie, może nie takiej odpowiedzi można by się spodziewać, ale mój blog powstał z marzeń i z małej zazdrości. Otóż, gdy ponad dwa lata temu zakładałam "Pieprz czy wanilię" - polskie blogi kulinarne były jeszcze w powijakach. Była ich dosłownie garstka, ale za to jakie! Piękne! Smaczne i bardzo działały na kulinarną wyobraźnię. Zaglądałam do nich, wzdychałam i po cichu trochę zazdrościłam... A że tematy kulinarne były mi bardzo bliskie, więc zamarzyłam o własnym blogu i tak to się zaczęło.
Taki pierwszy przebłysk nastąpił chyba sześć lat temu, gdy przypadkiem trafiłam na jedno z kulinarnych forów internetowych. To tam nauczyłam się, że pieczenie ciasta nie musi być trudne, a zwykły obiad może smakować niezwykle. Od tamtej pory chęć przebywania w kuchni i eksperymentowania narastała z każdym dniem. I tak jest do dzisiaj.
Jeśli chodzi o same potrawy, to nie wiem, czy można w moim przypadku mówić o wielkiej stylizacji. Na blogu pokazuję tylko to, co ja i moja rodzina zjadamy. A zatem nie znajdzie się tam jedzenia np. niedogotowanego, tylko po to, by ładniej, jędrniej wyglądało na zdjęciu.
Natomiast bacznie zwracam uwagę na tzw. otoczenie: na barwy, rodzaj użytych naczyń, czy dodatków. Już w trakcie gotowania obmyślam jak chciałabym daną potrawę zaprezentować: jakiego użyć talerza, jaki kolor obrusu rozłożyć na stole, czy zastosować tonację ciepłą czy zimną. Wszystko musi pasować. Wszak mówi się, że diabeł tkwi w szczegółach.
W samym procesie gotowania czy pieczenia raczej nie. Kulinarny dryg albo się ma i go odkryje w sobie, albo się go nie ma. I nie zależy od wykonywanego zawodu. Natomiast pewne umiejętności z zawodem związane jak. np. rozwinięta wyobraźnia przestrzenna, czy znajomość zasad kompozycji - prawdopodobnie nieco ułatwiają mi samą prezentację moich kulinarnych poczynań. Natomiast na pewno tych umiejętności bym nie demonizowała. Poczucie estetyki mają nie tylko architekci.
Ainsleya Harrriota i Jamiego Oliviera. Lubię ich radość, optymizm i spontaniczność w kuchni. Do tego ich kulinarne propozycje są bliskie moim smakom.
Pociąga mnie niejedna kuchnia. Ale największą chyba słabość mam do kuchni śródziemnomorskiej (a zwłaszcza włoskiej, toskańskiej w szczególności), oraz do arabskich aromatów. Tę pierwszą cenię za milion potraw z moimi ulubionymi warzywami i ziołami; drugą - za niezwykle bogaty świat aromatycznych przypraw.
Moja lodówka i szafki kuchenne zwykle pękają w szwach. Ale nigdy nie może w nich zabraknąć: jajek, mąki, czosnku, dobrej oliwy, passaty pomidorowej (a w sezonie dojrzałych pomidorów), kuminu i kolendry, a na parapecie świeżych ziół.
No właśnie... czy ja je sama wymyślam...? Mam takie wrażenie, że w kulinariach już wszystko zostało powiedziane... i cokolwiek przygotowuję (nawet "z głowy"), to i tak prawdopodobnie już gdzieś podobne widziałam, a połączenia czy pomysły nieświadomie zapadły mi w pamięci. Najczęściej po prostu spontanicznie wrzucam do garnka to, co akurat w zależności od pory roku, przynoszę ze straganów. Poza tym namiętnie kupuję kulinarne książki, oraz zatapiam się w otchłaniach Internetu (najchętniej buszując po anglojęzycznych i polskich blogach) i stamtąd czerpię inspirację. Wielokrotnie wystarczy mi tylko jeden rzut oka na dołączone zdjęcie i nawet nie spoglądając na przepis - tworzę po swojemu.
Nie wiem czy to był pierwszy, ale na pewno jeden z najstarszych... Utkwiło mi w pamięci, gdy po raz pierwszy kupiłam suszone pomidory w zalewie oliwnej i parmezan... i przygotowałam najprostsze pod słońcem spaghetti... Wpadłam po same uszy.
Nie chciałabym mówić o "kulinarnym nigdy"... Wiem, że nigdy nie napiję się mleka, ale co do reszty - wolę wierzyć, że jutro może najdzie mnie ochota na coś, czego dzisiaj nie lubię. Kiedyś za nic w świecie nie spróbowałabym szpinaku, czy sałaty - dzisiaj to jedne z moich absolutnych przysmaków.
Po pierwsze: nastawić się pozytywnie.
Po drugie: rozpocząć kulinarną przygodę od prostych potraw. Na trudniejsze przyjdzie jeszcze czas.
Po trzecie: korzystać tylko ze sprawdzonych przepisów mam, babć, znajomych, także blogów. Raczej nie z czasopism, bo tam niestety niejednokrotnie trafiają się przepisy - buble. Po jednej, czy drugiej wpadce - łatwo się zniechęcić.
A po czwarte: próbować, próbować, próbować. To jak w sporcie - trening czyni mistrza.
A oto świąteczny przepis Małgosi:
Greckie ciasteczka migdałowe z kardamonem lub anyżem inspirowane przepisem Marthy Stewart z magazynu "Martha Stewart holiday. Sweets"
300g mąki (2 czubate szkl.)
1 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczki soli
225 g masła w temperaturze pokojowej
100 g cukru pudru (ok. 2/3 szkl.)
1 żółtko jaja
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii (można pominąć)
1 szkl. migdałów pokrojonych (niezbyt drobno)
100 g kandyzowanej skórki z pomarańczy
ok. 3 łyżeczki mielonego kardamonu (w oryginale ziarenka anyżu)
dodatkowo: 1 szkl. cukru pudru do obtaczania ciasteczek
Do miski przesiać mąkę, proszek do pieczenia, sól i kardamon (lub anyż). W drugiej misie ubić mikserem masło, aż będzie białe i puszyste. Ucierając dodawać kolejno: 100g cukru pudru, żółtko, ekstrakt z wanilii, oraz mąkę. Na koniec dołożyć migdały i skórkę pomarańczy. Ciasto będzie bardzo miękkie i lepiące. Rozłożyć na blacie pergamin (można też folię spożywczą). Ciasto podzielić na 2 części. Po kolei wykładać po jednej porcji ciasta na pergamin i uformować na nim wałek o grubości ok 3cm. Spłaszczyć go lekko dłonią. Każdy wałek zawinąć w folię i chłodzić w lodówce min. 1 godz. Rozgrzać piekarnik do temp. 180st.C. Na dużej blasze rozłożyć papier do pieczenia. Przy użyciu ostrego noża pociąć schłodzone wałeczki ciasta na kawałki ok. 2-3 cm. Ułożyć je na blasze, zachowując ok. 2 cm odstępy. Piec do lekkiego zezłocenia ciasteczek (ok. 12 min.). Studzić ciasteczka na kratce. Do miseczki lub głębokiego talerza nasypać ok. 1 szkl. cukru pudru. Wkładać partiami ostudzone ciasteczka i delikatnie turlać, aż z wszystkich stron oblepi je cukier. Przechowywać ciasteczka w puszce, poprzekładane między warstwami papierem.
Chcesz wiedzieć więcej, zajrzyj na pieprzczywanilia.blogspot.com
Cykl "Blog Tygodnia" ma prezentować niezależną kuchnię polską - blogerów i ich pomysły na gotowanie. Jeśli znasz ciekawy blog lub sam/a taki prowadzisz i chcesz zaprezentować się czytelnikom ugotuj.to pisz na adres: ugotuj.to@gazeta.pl