Blog tygodnia: Pieprz czy wanilia

Rozpoczynamy nowy cykl. Prezentujemy najlepsze naszym zdaniem kulinarne blogi, a ich twórców pytamy o inspiracje i tajniki gotowania. Na początek przepytujemy Małgosię Dzięgielewską, autorkę bloga Pieprz czy wanilia.

Skąd pomysł na własnego bloga?

Może zabrzmi to dziwnie, może nie takiej odpowiedzi można by się spodziewać, ale mój blog powstał z marzeń i z małej zazdrości. Otóż, gdy ponad dwa lata temu zakładałam "Pieprz czy wanilię" - polskie blogi kulinarne były jeszcze w powijakach. Była ich dosłownie garstka, ale za to jakie! Piękne! Smaczne i bardzo działały na kulinarną wyobraźnię. Zaglądałam do nich, wzdychałam i po cichu trochę zazdrościłam... A że tematy kulinarne były mi bardzo bliskie, więc zamarzyłam o własnym blogu i tak to się zaczęło.

Kiedy poczułaś, że gotowanie zamienia się w pasję?

Taki pierwszy przebłysk nastąpił chyba sześć lat temu, gdy przypadkiem trafiłam na jedno z kulinarnych forów internetowych. To tam nauczyłam się, że pieczenie ciasta nie musi być trudne, a zwykły obiad może smakować niezwykle. Od tamtej pory chęć przebywania w kuchni i eksperymentowania narastała z każdym dniem. I tak jest do dzisiaj.

Twój blog to również świetne fotografie. Jak "stylizuje" się potrawy, by wyglądały równie zachęcająco?

Jeśli chodzi o same potrawy, to nie wiem, czy można w moim przypadku mówić o wielkiej stylizacji. Na blogu pokazuję tylko to, co ja i moja rodzina zjadamy. A zatem nie znajdzie się tam jedzenia np. niedogotowanego, tylko po to, by ładniej, jędrniej wyglądało na zdjęciu.

Natomiast bacznie zwracam uwagę na tzw. otoczenie: na barwy, rodzaj użytych naczyń, czy dodatków. Już w trakcie gotowania obmyślam jak chciałabym daną potrawę zaprezentować: jakiego użyć talerza, jaki kolor obrusu rozłożyć na stole, czy zastosować tonację ciepłą czy zimną. Wszystko musi pasować. Wszak mówi się, że diabeł tkwi w szczegółach.

Z zawodu jesteś architektem. czy pomaga ci to w kuchni?

W samym procesie gotowania czy pieczenia raczej nie. Kulinarny dryg albo się ma i go odkryje w sobie, albo się go nie ma. I nie zależy od wykonywanego zawodu. Natomiast pewne umiejętności z zawodem związane jak. np. rozwinięta wyobraźnia przestrzenna, czy znajomość zasad kompozycji - prawdopodobnie nieco ułatwiają mi samą prezentację moich kulinarnych poczynań. Natomiast na pewno tych umiejętności bym nie demonizowała. Poczucie estetyki mają nie tylko architekci.

Kogo z wielkich kulinarnego świata zaprosiłabyś do swojej kuchni?

Ainsleya Harrriota i Jamiego Oliviera. Lubię ich radość, optymizm i spontaniczność w kuchni. Do tego ich kulinarne propozycje są bliskie moim smakom.

A jakie smaki są ci najbliższe?

Pociąga mnie niejedna kuchnia. Ale największą chyba słabość mam do kuchni śródziemnomorskiej (a zwłaszcza włoskiej, toskańskiej w szczególności), oraz do arabskich aromatów. Tę pierwszą cenię za milion potraw z moimi ulubionymi warzywami i ziołami; drugą - za niezwykle bogaty świat aromatycznych przypraw.

Czego nigdy nie brakuje w twojej lodówce?

Moja lodówka i szafki kuchenne zwykle pękają w szwach. Ale nigdy nie może w nich zabraknąć: jajek, mąki, czosnku, dobrej oliwy, passaty pomidorowej (a w sezonie dojrzałych pomidorów), kuminu i kolendry, a na parapecie świeżych ziół.

Jak wymyślasz nowe potrawy?

No właśnie... czy ja je sama wymyślam...? Mam takie wrażenie, że w kulinariach już wszystko zostało powiedziane... i cokolwiek przygotowuję (nawet "z głowy"), to i tak prawdopodobnie już gdzieś podobne widziałam, a połączenia czy pomysły nieświadomie zapadły mi w pamięci. Najczęściej po prostu spontanicznie wrzucam do garnka to, co akurat w zależności od pory roku, przynoszę ze straganów. Poza tym namiętnie kupuję kulinarne książki, oraz zatapiam się w otchłaniach Internetu (najchętniej buszując po anglojęzycznych i polskich blogach) i stamtąd czerpię inspirację. Wielokrotnie wystarczy mi tylko jeden rzut oka na dołączone zdjęcie i nawet nie spoglądając na przepis - tworzę po swojemu.

Pamiętasz swój pierwszy kulinarny zachwyt?

Nie wiem czy to był pierwszy, ale na pewno jeden z najstarszych... Utkwiło mi w pamięci, gdy po raz pierwszy kupiłam suszone pomidory w zalewie oliwnej i parmezan... i przygotowałam najprostsze pod słońcem spaghetti... Wpadłam po same uszy.

Czy jest coś, czego nigdy nie ugotujesz?

Nie chciałabym mówić o "kulinarnym nigdy"... Wiem, że nigdy nie napiję się mleka, ale co do reszty - wolę wierzyć, że jutro może najdzie mnie ochota na coś, czego dzisiaj nie lubię. Kiedyś za nic w świecie nie spróbowałabym szpinaku, czy sałaty - dzisiaj to jedne z moich absolutnych przysmaków.

A na koniec może jakieś rady dla tych, którzy dopiero zaczynają gotować?

Po pierwsze: nastawić się pozytywnie.

Po drugie: rozpocząć kulinarną przygodę od prostych potraw. Na trudniejsze przyjdzie jeszcze czas.

Po trzecie: korzystać tylko ze sprawdzonych przepisów mam, babć, znajomych, także blogów. Raczej nie z czasopism, bo tam niestety niejednokrotnie trafiają się przepisy - buble. Po jednej, czy drugiej wpadce - łatwo się zniechęcić.

A po czwarte: próbować, próbować, próbować. To jak w sporcie - trening czyni mistrza.

A oto świąteczny przepis Małgosi:

Greckie ciasteczka migdałowe z kardamonem lub anyżem inspirowane przepisem Marthy Stewart z magazynu "Martha Stewart holiday. Sweets"

300g mąki (2 czubate szkl.)

1 łyżeczki proszku do pieczenia

1 łyżeczki soli

225 g masła w temperaturze pokojowej

100 g cukru pudru (ok. 2/3 szkl.)

1 żółtko jaja

1 łyżeczka ekstraktu z wanilii (można pominąć)

1 szkl. migdałów pokrojonych (niezbyt drobno)

100 g kandyzowanej skórki z pomarańczy

ok. 3 łyżeczki mielonego kardamonu (w oryginale ziarenka anyżu)

dodatkowo: 1 szkl. cukru pudru do obtaczania ciasteczek

Do miski przesiać mąkę, proszek do pieczenia, sól i kardamon (lub anyż). W drugiej misie ubić mikserem masło, aż będzie białe i puszyste. Ucierając dodawać kolejno: 100g cukru pudru, żółtko, ekstrakt z wanilii, oraz mąkę. Na koniec dołożyć migdały i skórkę pomarańczy. Ciasto będzie bardzo miękkie i lepiące. Rozłożyć na blacie pergamin (można też folię spożywczą). Ciasto podzielić na 2 części. Po kolei wykładać po jednej porcji ciasta na pergamin i uformować na nim wałek o grubości ok 3cm. Spłaszczyć go lekko dłonią. Każdy wałek zawinąć w folię i chłodzić w lodówce min. 1 godz. Rozgrzać piekarnik do temp. 180st.C. Na dużej blasze rozłożyć papier do pieczenia. Przy użyciu ostrego noża pociąć schłodzone wałeczki ciasta na kawałki ok. 2-3 cm. Ułożyć je na blasze, zachowując ok. 2 cm odstępy. Piec do lekkiego zezłocenia ciasteczek (ok. 12 min.). Studzić ciasteczka na kratce. Do miseczki lub głębokiego talerza nasypać ok. 1 szkl. cukru pudru. Wkładać partiami ostudzone ciasteczka i delikatnie turlać, aż z wszystkich stron oblepi je cukier. Przechowywać ciasteczka w puszce, poprzekładane między warstwami papierem.

Chcesz wiedzieć więcej, zajrzyj na pieprzczywanilia.blogspot.com

Cykl "Blog Tygodnia" ma prezentować niezależną kuchnię polską - blogerów i ich pomysły na gotowanie. Jeśli znasz ciekawy blog lub sam/a taki prowadzisz i chcesz zaprezentować się czytelnikom ugotuj.to pisz na adres: ugotuj.to@gazeta.pl

Więcej o:
Copyright © Agora SA