Chili con carne z czekoladą

Fot. Karolina Radke

Nazwa pochodzi od hiszpańskiego chile con carne, czyli papryki z mięsem. Danie to pochodzi z dawnego, hiszpańsko-meksykańskiego stanu Teksas. Potrawa przypomina trochę mięsny gulasz, ale ma ciekawy, głębszy smak.

Chili con carne z czekoladą

900 g mięsa mielonego (najlepiej wołowina, ale w takiej ilości może być mięso z łopatki, karkówki lub szynki)
2 cebule
2 ząbki czosnku
1 puszka fasoli
papryczka chili
puszka pomidorów krojonych
przecier pomidorowy (ok. 5 łyżeczek)
pół łyżeczki mielonej kolendry
4 łyżeczki kuminu (ja osobiście daję więcej, ale nie każdy przepada za taką ilością)
2 łyżeczki pieprzu cayenne
2 łyżeczki chili
pieprz
sól
2 kostki ciemnej czekolady
oliwa
połówka cytryny na odczarowanie dania czyli zmniejszenie jego ostrości

Na początku marynuję mięso w porządnej szczypcie soli i pieprzu, dwóch łyżeczkach kuminu, 1 łyżeczce pieprzu cayenne i chilli. Usmażyć mięso i przełożyć do garnka. Zeszklić cebulę na patelni, dopiero później czosnek i papryczkę chilli. Zalać pomidorkami, dodać przecier pomidorowy i wlać 500 ml wody chwilkę przesmażyć i wrzucić do mięsa. Jeśli w waszej potrawie brakuje wody możecie śmiało jej dodać. Na końcu dodać resztę przypraw czyli 2 łyżeczki kuminu, łyżeczkę pieprzu cayenne i chilli oraz kolendrę. A także doprawić solą i pieprzem do smaku. Gotuj przez 10 min, po tym czasie dodaj fasolkę i gotuj przez ok 5 min kiedy zmięknie fasolka. Na samym końcu dodaję 2 kostki ciemnej czekolady. Jednym z ulubionych dań mojej rodziny jest chili con carne. Choćby nie wiem jak człowiek się starał bywają dni w których nawet popisowe danie sprawia nam trudności. Zdarza się, że przesolimy lub co gorsza przesadzimy z ostrymi przyprawami. Można by powiedzieć, ale jak to? Przecież to chili con carne. Powinno być ostre. Tak ostre, ale zjadliwe. A tu okazuje się, że każdy członek rodziny przynajmniej raz dodał po łyżeczce ostrej mieszanki. Efekt? Piekielna potrawa!!! Dodanie wody sprawi, że danie straci swoje walory smakowe. Wtedy moje danie ratuje cytryna. Całą cytrynę ugniatam, kroję na pół i wrzucam do dania jedną połówkę i gotuję, co jakiś czas naciskając tak by sok wypłyną z cytrusa. Nie gotuję zbyt długo, maksymalnie 15 min, tak by danie nie dostało goryczki. Dzięki temu zabiegowi obiad uratowany:)

Autor: Karolina Radke